czwartek, 5 lipca 2012

#10


Nie - powiedziałam, z przeraeniem krecac głowa. - To niemoliwe. Brandon miał
taka mine, jakby mi współczuł.
- Mówie ci tylko, co przeczytałem - powiedział. - Tata był tym wszystkim mocno
zmartwiony. Bo, chocia zrobili to ci ludzie z Frontu Wyzwolenia Ziemi...
- Frontu Wyzwolenia Ziemi? Chodzi ci chyba o Front Wyzwolenia Srodowiska
Naturalnego - sprostowałam go.
- Wszystko jedno - powiedział. - Tak czy inaczej, uwaał, e to była jego wina. e
powinien był zapewnic wieksze bezpieczenstwo.
- Powinien był dopilnowac, eby te ekrany były lepiej przymocowane do sufitu -
orzekła Lulu.
- Ten ekran był dobrze przymocowany - zapewnił Brandon. - Nie spadłby, gdyby ten
wariat z pistoletem na farbe do niego nie strzelił.
- Nie wierze ci - powiedziałam. Brandon pokrecił głowa.
- Przykro mi - odparł. - Ale to prawda. Jesli ktos tu jest winien, to ci frontowcy...
- Nie chodzi mi o ekran - powiedziałam, wstajac z kanapy i nie wypuszczajac z objec
Cosabelli. - Mówie o sobie. Czy raczej o tym, e nie... yje.
- Och, lepiej mi uwierz - rzekł Brandon. - Emerson Watts naprawde nie yje. Było o
tym w gazetach i na CNN, i tak dalej. Widziałem nawet nekrolog. Był w teczce z papierami u
taty razem z cała reszta.
Poczułam sie, jakby cos mnie przejechało. Niespecjalnie duego.
Zwykły walec drogowy.
Lulu przestała przygryzac dolna warge i powiedziała:
- Przykro mi, Nik. Ale moim zdaniem Brandon ma racje. Widziałam, jak ten ekran
wyladował na tamtej dziewczynie... No có, nie wiem, jak ktos mógłby wyjsc z takiego
wypadku. Ten ekran ja zmiadył. Jak robaka.
- Jesli nie yje - rzuciłam ostro, kiedy ten walec wreszcie po mnie przejechał do
konca, a ja odzyskałam mowe i mogłam ju zaczac chodzic w te i z powrotem po poddaszu,
co te z miejsca zaczełam robic - to jakim cudem jestem tutaj? Jakim cudem z wami
rozmawiam? Jakim cudem własnie zjadłam pieczonego strzepiela?
- Dlatego - wyjasniała mi cierpliwie Lulu. - Ju ci powiedziałam. Doszło do zamiany
ciał...
- Na litosc boska! - wrzasnełam. - Nie ma czegos takiego jak zamiana ciał!
- Boe, niech ci bedzie - powiedziała Lulu. - Nie musisz sie drzec.
- Musi byc jakies inne wyjasnienie - powiedziałam, ciagle chodzac z kata w kat. - No
bo, jesli Emerson Watts nie yje, a ja jestem Nikki Howard, to dlaczego przy moim łóku
szpitalnym przez cały czas by li rodzice Emerson Watts? Dlaczego nie było tam rodziców
Nikki?
- No có, bo Nikki nie ma rodziców - odparła Lulu spokojnie. To znaczy, zyskała
niezalenosc prawna w momencie, w którym podpisała pierwszy kontrakt na modelowanie.
Zatrzymałam sie i wytrzeszczyłam na nia oczy.
- Co ty wygadujesz?
- Nikki nigdy nie mogła sie dogadac z rodzicami - wyjasniła Lulu. - Wiesz, e
niewiele mówiłas - to znaczy, ona mówiła - o swoich rodzicach.
- Powiedz raczej, e wcale - poprawił Brandon.
- Własnie - powiedziała Lulu. - Nikki nie miała rodziny. To znaczy takiej, z która
utrzymywałaby kontakt. Albo o której by mówiła. Moim zdaniem - zniyła głos do szeptu -
moim zdaniem rodzice Nikki byli biedni. Tak biedni jak ludzie z przyczep kempingowych.
- Dlaczego szepczesz? - spytałam.
- No có - Lulu wzruszyła ramionami. - Sama nie wiem. Moe... No có, moe
dlatego, e... To chyba brak klasy rozmawiac o pieniadzach. No i Nikki nigdy nie wspominała
o swojej rodzinie mii o tym, gdzie dorastała, ani o niczym, co sie działo, zanim przyjechała do
Nowego Jorku i zrobiła kariere.
- No dobra - powiedziałam, znów zaczynajac sie przechadzac. Ale to i tak nie
tłumaczy, co moi rodzice robili przy szpitalnym łóku Nikki Howard.
- Moe wiedzieli, e tam jest twój umysł - wyjasniała cierpliwie Lulu. - Moe jej ciało
umarło, ale jej duch yje nadal. Co, oczywiscie, stawia przed nami istotne pytanie: gdzie
podziała sie dusza Nikki Howard? Czy gdzies tam sie błaka? Bo jesli tak, to musimy ja
złapac.
- Musimy zrobic cos innego - powiedział Brandon, kompletnie ja ignorujac. - Musimy
zadzwonic do Kelly i powiedziec jej, e Nikki jest z nami na poddaszu. No i e nie ma
pojecia, e jest Nikki. A potem musimy zapytac Kelly, gdzie podziała sie prawdziwa Nikki.
To znaczy jej dusza.
Patrzyłam to na jedno, to na drugie i zastanawiałam sie, czy to moliwe, e porwała
mnie dwójka a takich kretynów.
- Uwaasz, e Kelly to zrobiła? - spytała Lulu. - Zawsze podejrzewałam, e cos jest z
nia nie tak. No bo co z niej za rzeczniczka prasowa, skoro nawet nie moe wcisnac Nikki na
okładke „Sport Illustrated” do numeru z kostiumami kapielowymi? Ciagle powtarza, e jest
jeszcze mnóstwo czasu i e Nikki nie powinna sie tym martwic. Ale co to za odpowiedz?
Załoe sie o wszystko, e to Kelly kry je sie za ta cała zamiana ciał...
Nie dosłyszałam odpowiedzi Brandona. Bo podniosłam reke, e by sie podrapac po
głowie, i wtedy cos poczułam.
Cos poza włosami i gładka skóra.
Stanełam przed jednym z siegajacych od sufitu do podłogi okien, gapiac sie
bezmyslnie na własne odbicie - czy raczej odbicie Nikki Howard - i na jaskrawe swiatła
Manhattanu pod nami. I macałam sie po głowie. Cos było nie tak. Cos...
Wreszcie znalazłam. Wzdłu całej podstawy mojej - czy raczej Nikki - czaszki.
Wystajaca blizna na skórze, ukryta pod długimi jasnymi włosami. Nie bolała, ale nadal była
wraliwa na dotyk. Cos strasznego tam sie stało. Cos, co zostawiło wypukła blizne, szeroka
mniej wiecej na centymetr i długa na dziesiec czy pietnascie.
Rzecz w tym, e wiedziałam, co to jest. Dokładnie wiedziałam, po tych wszystkich
programach medycznych, które ogladalismy z Christopherem na Discovery Channel. Ktos
zrobił naciecie u podstawy czaszki Nikki, a potem sciagnał skóre z włosami, a obnaył biała
kosc.
Ale po co? Po co ktos miałby to robic? Chyba, e...
I wtedy przypomniałam sobie cos, od czego krew mi w yłach - w yłach Nikki -
steała. Tamto deszczowe niedzielne popołudnie w mieszkaniu, w którym Christopher
mieszkał z Komendantem, kiedy przy paczce Doritos przeszmuglowanej z Gristedes
ogladalismy film Przeszczep mózgu: Chirurgia przyszłosci nadchodzi.
Nie. Tylko nie to.
Co oni mówili w tym filmie? Wszystko mi sie teraz przypominało. Mówili o
przeszczepach mózgu, jakby to było cos rodem z fantastyki naukowej.
Ale naukowcy z Europy udowodnili, e da sie przeszczepic mózg jako osobny organ
zdrowemu zwierzeciu i utrzymac je przynajmniej przez kilkanascie dni przy yciu.
Autorzy filmu twierdzili, e jedynie wzgledy etyczne powstrzymuja rozwój tej
technologii. No bo bioetycy uwaaja, e to niemoralne wykorzystywac ciało, w którym mózg
zmarł, na uytek yjacego mózgu.
- Niemoralne i co jeszcze? - powiedział wtedy Christopher - Moga sobie przeszczepic
mój mózg do ciała Hulka kiedy tylko im przyjdzie ochota.
Był rozczarowany, kiedy dowiedział sie, e w przypadku ludzi przeszczep całego
organizmu - bo tak sie powinno okreslac transplantacje mózgu - to jeszcze odległa przyszłosc.
Ale, jak stwierdził, zaledwie jedno pokolenie wstecz klonowanie te wydawało sie
niemoliwoscia. Wiec jak długo potrwa, zanim przeszczep całego organizmu stanie sie
operacja równie rutynowa, co przeszczep serca?
Czy to o to chodziło? Czy stałam sie pierwsza w dziejach osoba poddana
przeszczepowi całego organizmu? Czy ten ekran plazmowy uszkodził mi ciało, oszczedzajac
mózg? A potem doktor Holcombe usunał mój mózg i wszczepił do pierwszego ciała o
zmarłym mózgu, jakie znalazło sie pod reka... Do ciała Nikki Howard, która najwyrazniej
doznała jakiejs zapasci w tym samym momencie, kiedy nastapił mój wypadek?
Nie. To było smieszne. Po pierwsze, w ogóle niemoliwe. Czy w tym filmie nie
mówili, e naukowców czeka ja jeszcze całe lata, zanim uda im sie przeprowadzic taka
operacje na ludziach?
A po drugie... Dlaczego ktos miałby przeprowadzic tego typu operacje - o ile jednak
była moliwa - eby ratowac mnie?
Ale przecie teraz pewne rzeczy, które do tej pory zbijały mnie z tropu, zaczynały
układac sie w logiczna całosc. Dziwna reakcja Fridy - pytanie, czy to naprawde ja. No jasne,
e nie była pewna, czy to ja... Bo z zewnatrz byłam Nikki Howard, a nie siostra, która znała i
(podobno) kochała.
A co z naleganiem doktora Holcombe'a, ebym sie nie ruszała i nie siadała? To by
było rozsadne w przypadku pacjenta po transplantacji mózgu.
A jego zapewnienia, e dochodze do siebie szybciej, ni mogli oczekiwac?
Przeszczepili mój mózg do cudzego ciała, a ja ju mówiłam wyraznie i (czasami) miałam
kontrole nad funkcjami motorycznymi (chocia operacje zrobili mi ju miesiac temu).
No i co z tym, e byłam jedyna pacjentka na całym pietrze, przez które wiezli mnie
Lulu z Brandonem? Jasne, chcieli cała sprawe utrzymac w najscislejszej tajemnicy.
Dlaczego? Moe ze wzgledu na etyczne kontrowersje, o których wspominano w filmie?
No i jeszcze to, e nagle polubiłam ryby.
Albo to, e ja, Emerson Watts, patrzyłam na swiat szafirowymi oczami Nikki Howard
zamiast własnymi, ciemnobrazowymi.
Mój Boe. To wszystko miało sens. To nie była adna zamiana dusz, wbrew temu,
przy czym upierała sie Lulu Collins. Doktor Holcombe otworzył czaszke Nikki Howard,
wyjał jej mózg, a na to miejsce wsadził mój, podłaczajac wszystkie wane nerwy, yły i
arterie, a potem zamknał czaszke z powrotem, zaszył skóre, a włosy wróciły na swoje
miejsce.
Od tej mysli ugieły sie pode mna kolana. Zanim sie połapałam, leałam na białym
dywanie i patrzyłam w zatroskane twarze Lulu i Brandona... A piesek Nikki Howard lizał
mnie po twarzy.
- Nikki? - wołała Lulu. - Nikki, słyszysz mnie? Och, Brandon, to nasza wina. Moe
nie powinnismy byli zabierac jej ze szpitala. Moe ona naprawde jest chora!
- Nikki? - Brandon leciutko uderzał mnie po twarzy. - Nikki!
- Auu - krzyknełam, poirytowana. - Przestan mnie bic.
- Och. - Brandon opuscił reke. - Wystraszyłas nas. Nic ci nie jest?
- Nic mi nie jest - zapewniłam. - Pomó mi usiasc na kanapie. Brandon pomógł mi
wstac, a potem rycersko zaniósł mnie na kanape. Kiedy ju zostałam na niej ułoona,
Cosabella podbiegła, wskoczyła mi na kolana i obdarzyła paroma pokrzepiajacymi
pocałunkami.
- Co ci sie stało? - dopytywała sie Lulu. - To hipoglikemia? Masz niski poziom cukru
we krwi? Chcesz wypic taba czy cos? Brandon, idz i przynies jej taba.
- Nie - zaprotestowałam słabo, nie wspominajac jej, e tab nie zawiera cukru, wiec
raczej nie pomaga hipoglikemikom. - Nic mi nie jest. Naprawde.
Lulu pokreciła głowa.
- Brandon, przynies tak czy inaczej. Nikki... Em... No, nie wiem, jak sie nazywasz...
Przepraszam cie. Bardzo cie przepraszam. Nie powinnismy byli... Chcielismy ci tylko pomóc.
Co mamy robic? Jak mamy ci to wszystko wynagrodzic?
- Nie trzeba - powiedziałam ze znueniem. Bo tylko to odczuwałam. Nawet nie
wsciekłosc na to, co mi zrobiono. Nawet nie gniew. Nawet nie zdziwienie.
Zrobili to. Po prostu to zrobili.
Byłam pierwszym na swiecie pacjentem po transplantacji mózgu...
- Prosze - powiedziała Lulu. Wzieła od Brandona puszke taba i pomachała mi nia
przed nosem. - Moim zdaniem powinnas sie napic.
Napój pachniał swietnie. Co przecie nie miało sensu, skoro to cos dietetycznego. A ja
nie cierpie rzeczy dietetycznych. Wziełam puszke, a potem pociagnełam łyk. Tab był zimny,
słodki i pyszny.
- Posłuchaj, Nikki - powiedziała Lulu. - Czy Em, Czy jak tam sie nazywasz. Chcesz,
ebysmy do kogos zadzwonili? Do twojej agentki, Rebecki? A moe do Kelly? Moe ona
bedzie umiała nam to wyjasnic?
- Na razie do nikogo nie dzwoncie - odparłam. Nie byłam gotowa na powrót do
szpitala, wiedzac to, co teraz wiedziałam. A przynajmniej byłam prawie pewna, e wiem.
Dlaczego mi nie powiedzieli? Na co oni czekali?
- Jestem naprawde zmeczona - powiedziałam, oddajac Lulu pusta puszke. - Czy moge
tu posiedziec i troche odpoczac, a pózniej zdecydowac, co dalej?
- Jasne, e moesz - zawołała Lulu. - Przecie to twoje poddasze. To ja ci płace
czynsz.
- Nikki Howard - poprawiłam ja. - Płacisz czynsz Nikki Howard.
Byłam pierwsza na swiecie pacjentka po transplantacji mózgu... ... a ciało, w które
zdecydowali sie wszczepic mój mózg, naleało do jednej z najsławniejszych na swiecie
supermodelek. Serio. Ju nawet ten Hulk byłby lepszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz