czwartek, 5 lipca 2012

#14


Wróciłam do swojego pokoju - jedynego zajetego pokoju dla pacjentów w skrzydle A
Instytutu Neurologii i Neurochirurgii - i z powrotem wło yłam szpitalna koszule. Doktor
Holcombe i jego zespół chcieli mi zrobic kolejna serie badan. Jesli dobrze wypadna, wkrótce
wróce do domu - a własciwie na poddasze Nikki Howard, bo tam bedzie mój dom, kiedy
zostane wypuszczona ze szpitala. Musze wywiazac sie z umów podpisanych przez Nikki.
Mama i tata zapewnili (kiedy ten prawniczy orzeł Starka, pan Phillips, ju sobie
poszedł), e wcale nie musze brac tego wszystkiego na siebie, bo znajda jakis sposób, eby
spłacic te dwa miliony oraz koszty sadowe i odszkodowania - jesli uwa am, e sobie z tym
wszystkim nie poradze.
- Zawsze mo emy ogłosic bankructwo - oswiadczyła mama.
Taa. Bo ja na pewno chce, eby rodzice cos takiego musieli dla mnie zrobic.
Powiedziałam im, e sie nie przejmuje. To znaczy zobowiazaniami wynikajacymi z
kontraktów podpisanych przez Nikki Howard.
Bo sie nie przejmowałam. No bo dajcie spokój. Jak trudna mo e byc praca modelki?
Wystarczy stanac przed aparatem fotograficznym i wciagnac brzuch, prawda? Popatrzcie
tylko na te wszystkie modelki, o których Frida wiecznie czyta w tych swoich pisemkach.
Raczej nie sa fizykami jadrowymi.
Ale ju miałam okazje na tyle sie przekonac, jak wyglada ycie osobiste Nikki
Howard, eby wiedziec, e nie bedzie łatwo. Ju samo jej ycie uczuciowe było...
skomplikowane. Delikatnie mówiac.
Od tego oładek mi sie sciskał (chocia to mogła byc ta zgaga, przed która
przestrzegała mnie Lulu).
Wiadomo było, e bede musiała przez cały czas zachowywac sie jak Nikki. Tylko
moja najbli sza rodzina miała wiedziec, kim naprawde jestem. Według pana Phillipsa do
wiadomosci publicznej miano podac, e Nikki uległa urazowi głowy, kiedy zemdlała wskutek
wyczerpania i hipoglikemii, i e ten uraz spowodował amnezje. eby dało sie jakos rozsadnie
wyjasnic sytuacje, kiedy Nikki nie bedzie poznawała na sesjach zdjeciowych makija ystów i
stylistów, z którymi wczesniej pracowała.
Chocia jesli w Stark Enterprises mysla, e amnezja to sensowne wyjasnienie, to
chyba sami stracili kontakt z rzeczywistoscia.
Z miejsca powiedziałam panu Phillipsowi, e bedzie jeden problem - ju
wspomniałam Lulu Collins i Brandonowi Starkowi, e nie jestem Nikki Howard.
Ale on sie nie przejał:
- Ta historyjka z amnezja wyjasni wszystko - powiedział.
Zrozumiałam, e własciwie ma racje. Lulu i Brandon uwierza, e straciłam pamiec.
Skoro byli gotowi uwierzyc, e padłam ofiara prania mózgu przez Al - Kaide czy e
zamieniłam sie z kims duszami, to uwierza we wszystko.
Nie tym zreszta martwiłam sie tak naprawde. Bo naprawde martwiłam sie... No có ,
Stark Enterprises. Ju mieli na moich rodziców pote nego haka, przed którym mama i tata
nijak sie nie mogli obronic bo niby gdzie dwójka profesorów uniwersyteckich miała zdobyc
dwa miliony dolarów (oraz kase na odszkodowania)?
A poza tym ktos rejestrował uderzenia w klawisze tego wyprodukowanego przez Stark
komputera Nikki Howard. Ktos, kto nie wpadł na pomysł, e Nikki to zauwa y. Nie chciałam
wpadac w paranoje ani nic, ale domyslałam sie, kto to mógł byc.
Mianowicie jej pracodawcy ze Stark Enterprises.
No własnie. Nie chciałam nic mówic, ale to mnie niepokoiło Stark Enterprises i ich
wszechobecnosc w naszym yciu.
No i jeszcze cos. Co sie stało ze mna? Ta dziewczyna, o której ju Christopher
powiedział, e fajnie wyglada?
- A wiec... gdzie jest moje ciało? - zapytałam rodziców, kiedy czekalismy, a doktor
Holcombe przyjdzie i zabierze mnie do laboratorium na badania. - To znaczy... to, w którym
sie urodziłam?
Zobaczyłam, e wymieniaja spojrzenia. A potem mama powie działa ostro nie:
- No có , kochanie... Zostało skremowane. Wytrzeszczyłam na nia oczy z
przera eniem.
- Musielismy - dodała szybko, widzac wyraz mojej twarzy. Musielismy zorganizowac
pogrzeb. Nie moglismy trzymac w sekrecie tego, co sie z toba stało. W Stark Megastore byli
paparazzi, wszedzie chodza za Nikki Howard. Mieli to wszystko na filmie - trafił do CNN
zaraz po wypadku. Wszyscy widzieli, jak ten ekran plazmowy na ciebie spadł. Przez pare dni
w telewizji nie leciało dosłownie nic innego - to był taki tydzien sezonu ogórkowego.
Musielismy załatwic pogrzeb. Nie mielismy innego wyjscia.
- Na pewno sie ucieszysz, wiedzac, e przyszło bardzo wiele osób - powiedział tata,
jakby taka nowina miała mi poprawic humor. - Stark Enterprises zapłaciło za przelot babci z
Florydy...
Nagle oczy napełniły mi sie łzami.
- Babcia mysli, e umarłam? - spytałam. Wiec nie bedzie ju tiszertek z napisem
„Najlepsza wnuczka swiata” na Gwiazdke. Nie bedzie ju kartek urodzinowych z
wetknietymi do srodka dwunastoma dolarami.
- No có , kochanie - odparła mama, przygryzajac warge. - Tak. Przykro mi, ale wiesz,
jak ona lubi plotkowac przy basenie obok swojego mieszkaniu. Naprawde nie moglismy
powiedziec jej prawdy.
W głowie mi sie to nie miesciło. Okazuje sie, e plotki o mojej smierci wcale nie były
przesadzone.
Umarłam. Z punktu widzenia prawa. Medycyny. Technicznie rzecz biorac. Z jakiego
punktu by patrzec, umarłam, poza jedynym, który naprawde sie liczył: dosłownym.
Umarłam i nawet nie byłam na własnym pogrzebie.
- Przyszedł ktos ze szkoły? - zapytałam. - To znaczy na pogrzeb?
- Oczywiscie - powiedział tata. - Christopher z ojcem...
I wtedy, po raz pierwszy odkad znalazłam sie w ciele Nikki Howard, naprawde
straciłam panowanie nad soba.
- Christopher? - A mnie zatchneło. - O mój Bo e. Znaczy, wy mu nie
powiedzieliscie? Christopher mysli, e umarłam?
Mama i tata wymienili szybkie spojrzenia. A ja nagle rozpłakałam sie tak okropnie, e
prawie przestałam ich widziec. Trudno sie dziwic, e pomysleli, e mi odbiło. Mama dała
tacie znak, e ma wyjsc z pokoju - na pewno po to, eby poszukac doktora Holcombe'a i
poprosic go o którys z tych usypiajacych leków, eby mnie uspokoic.
- Kochanie, wiesz, e nie moglismy powiedziec mu prawdy powiedziała, podchodzac i
siadajac na łó ku, eby mnie objac.
Cosabella, która pracowicie drapała sie w nogach łó ka, podbiegła, eby mnie pare
razy polizac. - Czulismy sie okropnie z tego powodu, ale... No có , słyszałas, co powiedział
pan Phillips.
Och, jasne, e słyszałam, co powiedział pan Phillips. Dzieki panu Phillipsowi
wyjasniła sie tajemnica uratowania ycia Emerson Watts, licealistki z trzeciej klasy, za
pomoca niezwykle rzadkiej i drogiej operacji przeszczepu całego organizmu.
Nie ratowali Emerson Watts. Stark Enterprises sfinansowało operacje, eby uratowac
Nikki Howard.
Nie mnie.
- Wiem, e to zabrzmi okropnie - ciagneła mama, przytulajac mnie - ale... Christopher
jakos sie po tym pozbiera. Z czasem. Naprawde sie pozbiera.
- P - pozbiera sie? - jeknełam. - Mój najlepszy przyjaciel m - mysli, e umarłam, ja
nadal yje i n - nie moge mu nawet o tym powiedziec, a ty uwa asz, e on sie tak po prostu p
- pozbiera?
W tym momencie do mojego pokoju weszła Frida. Jej oczy praktycznie tryskały
gniewem, a brode wysuneła wojowniczo - pewny znak, e chce sie ze mna o cos pokłócic.
Ale staneła jak wryta, kiedy zobaczyła, e płacze.
- Co sie z nia dzieje? - spytała.
- Własnie dowiedziała sie o Christopherze - powiedziała mama, łagodnie mnie
kołyszac. - Wiesz, on mysli, e umarła.
- Aha. - Frida spojrzała na mnie. - Czym sie przejmujesz? Widziałam go wczoraj w
szkole i wygladał normalnie.
Od tego rozpłakałam sie jeszcze bardziej. A mama rzuciła ostro:
- Frida!
- No co? - Frida podeszła, wzdeła pilota ze stolika przy moim łó ku, właczyła
telewizor i zaczeła zmieniac kanały. - To prawda. Z poczatku troche sie zmartwiła ale ju do
siebie doszedł. Nie wiem, czemu tak ryczysz. Mówiłas, e z nim nie chodzisz ani nic.
Pamietasz?
Mama pusciła mnie, wstała i jednym płynnym ruchem wyrwała Fridzie pilota.
- Zechcesz wyjsc ze mna na korytarz, młoda damo, mam z toba do pomówienia -
powiedziała.
Wyszły obie z pokoju, a ja próbowałam jakos wziac sie w garsc. W głowie mi sie nie
miesciło, e byłam taka samolubna i wcale sie nie zastanawiałam nad Christopherem, odkad
odzyskałam przytomnosc. To znaczy pomijajac te chwile, kiedy ałowałam, e to nie on sie
ze mna całuje zamiast Justina czy Brandona.
Co musiał przez ten cały czas przechodzic, przekonany, e umarłam? Jak sie trzymał?
Jak zniósł ten moment, kiedy na jego oczach spadł na mnie ekran telewizyjny? Na pewno
strasznie sie zdenerwował. Z kim teraz jada lunch, skoro ja ju nie chodze do szkoły? Nie
miał nikogo, z kim mógłby nabijac sie z ywych Trupów, grac w Journeyquest albo ogladac
seriale medyczne na Discovery. Biedny Christopher!
Chyba e... Chyba e jakas inna dziewczyna zgarneła go dla siebie. Tylko która?
Która dziewczyna z LAT (poza mna) miała dosc wra liwosci, by zignorowac za długie włosy
i dostrzec pod nimi potencjalnego przystojniaka? Która dziewczyna była na tyle fajna?
Och, jakas musiała sie znalezc. Mo e siedzi własnie obok niego w stołówce i gratuluje
mu rozsadku, z jakim zrezygnował z sałatki z tunczykiem...
Frida wróciła, tym razem sama. Mine miała ponura.
- Mam cie przeprosic - powiedziała. Spogladała na Cosabelle, na zgaszony telewizor,
na okna za moimi plecami - wszedzie, tylko nie na mnie. - A wiec... przepraszam, jesli
sprawiłam ci przykrosc tym, co powiedziałam. Bo to wszystko nieprawda. Christopher wcale
sobie swietnie nie radzi. Chyba. No, ale... Zawsze był taki dziwny, e troche cie ko sie
zorientowac.
Ju wytarłam łzy - czy raczej łzy Nikki, chocia doktor Holcombe powiedział, ebym
przestała w taki sposób myslec o swoim nowym ciele. „To twoje ciało, Emerson, powiedział.
Nie jej. Ju nie”.
Własnie. Dostało mi sie jej nazwisko. Jej twarz. Jej poddasze. Jej chłopak( - i). Chcesz
i masz.
- Nie rozumiem cie - powiedziałam do Fridy. Nadal zbierało mi sie na płacz na mysl o
Christopherze i jakiejs nowej dziewczynie, która mo e nawet w tej chwili gra z nim w
Journeyquest albo siedzi z nim i oglada seriale medyczne na Discovery. Chocia , prawde
mówiac, seriale medyczne straciły dla mnie ostatnio sporo uroku. Ale próbowałam jakos sie
trzymac. Jak powiedział doktor Holcombe, przynajmniej yje. - Co cie gryzie?
- Nic - mrukneła. - Gabriel wyszedł.
Przez chwile nie mogłam pojac, o czym ona mówi. A potem sobie przypomniałam, e
przecie schodziła na dół z Gabrielem, który mnie tutaj przywiózł.
- Och - powiedziałam. I to ja gryzło? Była zazdrosna o Gabriela Lune? - Rozumiem.
- Musiał. - Frida opadła na krzesło stojace obok mojego łó ka. - Nie chcieli go
wpuscic z powrotem na to pietro.
- No có . Jestem pewna, e jakos sie upora z tym rozczarowaniem.
- Bo e! - Frida spiorunowała mnie wzrokiem. - On ciebie nawet nie obchodzi,
prawda?
- A dlaczego miałby mnie obchodzic? Przecie prawie go nie znam. A poza tym… -
Poczułam, e sie rumienie, bo chciałam dodac: ,,podoba mi sie Christopher”. Ale nie
przyznałabym sie do tego nawet własnej siostrze. Nawet teraz, kiedy Christopher myslał, e
umarłam, i kiedy znalazłam sie w ciele Nikki Howard, wiec straciłam jakakolwiek szanse,
eby mnie kiedys polubił. Wiec w ostatniej chwili zmieniłam zdanie i powiedziałam: - On
uwa a, e ja jestem Nikki Howard.
- Co z tego? - Frida wzruszyła ramionami. - Nie powinnas go tak zle traktowac. To
bardzo miły facet. I uwa a, e jestes swietna.
- A skad to wiesz? - spytałam z niedowierzaniem, bo przecie z jego własnych ust
usłyszałam, e uwa a mnie za cpunke.
- Powiedział mi - stwierdziła Frida. - Na dole, w kafeterii. Podzielilismy sie bułeczka z
cynamonem. No wiesz, jedna z tych wielkich jak moja głowa. Strasznie tuczace, ale totalnie
zaniedbałam diete od twojego wypadku. Trudno odmawiac sobie cukru, kiedy twojej siostrze
robia transplantacje całego organizmu. Ale przed czym on cie uratował?
Zagapiłam sie na nia.
- Co, prosze?
- Powiedziałas tam na korytarzu, e Gabriel cie przed czyms uratował. Przed czym?
- Lulu Collins i Brandon Stark porwali runie wczoraj w nocy i zawiezli na poddasze
Nikki - wyjasniłam. - Ale nie mów o tym nikomu, dobrze? Bo nie chce, eby mieli jakies
kło...
- Lulu Collins? - Frida poderwała sie na równe nogi. - Poznałas Lulu Collins? I
Brandona Starka? Zalewasz! Byłas z nimi? Dokad pojechaliscie? Zabrali cie do Cave? O mój
Bo e, i widziałas mo e Justina Baya?
- Hej, spokojnie. Po pierwsze, przestan sie drzec. Po drugie, nie, to było zupełnie
inaczej...
- O mój Bo e. - Frida spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. - Brandon Stark i
Nikki Howard ze soba chodza. Czy chodzili. Je eli on wział cie za Nikki, to musiał...
Próbował cie całowac?
Pokreciłam głowa. Nie zamierzałam mówic swojej młodszej siostrze o wyczynach
jezyka Brandona, a tym bardziej o tym, co zaszło z Justinem - ani jak bardzo mi sie to
spodobało.
- Oczywiscie, e nie - powiedziałam. - On i Lulu po prostu martwili sie o swoja
przyjaciółke. Free, to naprawde beznadzieja. Znaczy to, e ludzie biora mnie za Nikki.
Frida przewróciła oczami.
- Taa, jasne - powiedziała ironicznie. - Biora cie za najsławniejsza nastoletnia modelke
swiata. Oczywiscie, e to beznadzieja.
- Hm. W sumie owszem. I dzieki, e mi powiedziałas, co jest grane, kiedy sie
ocknełam.
- Co ci powiedziałam, kiedy sie ocknełas? - spytała, przekrzywiajac głowe.
- e wsadzili mój mózg w ciało Nikki Howard - odparłam z całym sarkazmem, na jaki
było mnie stac.
Obawiałam sie, e głos Nikki jest za wysoki i za dziecinny na sarkazm, ale
niepotrzebnie. Fridzie natychmiast zrobiło sie głupio.
- No wiesz - odparła. - Własciwie to chciałam. Ale oni mi zakazali. Powiedzieli... no,
e to ci mo e zaszkodzic. Chcieli dac ci troche czasu na dojscie do siebie.
- Super - mruknełam, wcia wykorzystujac ten trik z sarkazmem. - Fajnie, e stoisz po
mojej stronie, siostrzyczko.
Tym razem posunełam sie za daleko, bo jej oczy wypełniły sie łzami i powiedziała:
- Em... Ja sie naprawde wystraszyłam. Myslałam... myslałam, e kiedy sie ockniesz,
nie bedziesz wiedziała, kim jestem. Mówili mi, e bedziesz... no wiesz, soba. Ale kiedy tak
patrzyłam, jak tu le ałas, widziałam tylko... Nikki Howard. I pomyslałam sobie, znaczy, e sie
obudzisz i bedziesz taka jak zawsze, i bedziesz sie na mnie wsciekac za ten czirliding...
- Startowałas w eliminacjach do czirliderek?! - wrzasnełam. - Czys ty oszalała?!
Wiesz, co ci zrobi mama, kiedy sie dowie? Bo zakładam, e jej nie powiedziałas, skoro
jeszcze yjesz.
Ale Frida, zamiast sie obrazic, wybuchneła smiechem.
- Widzisz? - powiedziała. - Strasznie sie ciesze, e to słysze... No, w sumie super, bo
nadal mnie to wkurza. Tylko to takie dziwne, słyszec podobne rzeczy z ust Nikki Howard.
Chyba lepiej ich nie słyszec, ale...
- Nie słyszec czego? - spytała mama, wracajac do pokoju.
- Hm. Nic takiego - szybko powiedziała Frida. - Gadamy sobie o... ciuchach.
Tata, który wszedł za mama, miał rozbawiona mine.
- Podoba mi sie to. Kiedy one znów sie sprzeczaja, wszystko zaczyna wygladac jak
dawniej. Ale eby Em rozmawiała o ciuchach?
- No có - powiedziała Frida z lekka panika. - Niezupełnie...
- Rozmawiałysmy o szkole - powiedziałam szybko. - I o tym, co sie bedzie działo
teraz. No wiecie, e bede musiała zaczac pracowac, i e bede mieszkała na poddaszu Nikki
Howard, i tak dalej. Chyba bede za bardzo zajeta, eby chodzic do szkoły...
- Nic podobnego, młoda damo - powiedziała mama, a w jej oczach pojawiło sie cos w
rodzaju znajomej iskierki. Dokładnie czegos takiego oczekiwałam wspominajac, e mo e
rzuce szkołe. - W adnym wypadku nie zaniedbasz wykształcenia.
- Absolutnie wykluczone - dodał tata. Miał zaszokowana mine. Nie mo esz
zrezygnowac ze studiów, a ju na pewno nie ze szkoły sredniej. Modeling nie zapewnia
długoterminowego zabezpieczenia finansowego, takiego jakie daje nauczanie albo prawo,
albo medycyna.
- Oczywiscie - powiedziała mama, przygryzajac dolna warge przy twoim rozkładzie
zajec mo e byc troche trudno normalnie uczeszczac do szkoły. Mo e pomyslimy o zapisaniu
cie do jednego z tych liceów dla młodych pracujacych artystów. A mo e załatwimy ci
prywatnych nauczycieli. Mo e Stark Enterprises nam w tym pomoga...
Chocia nie bardzo mi sie usmiechała mysl o tym, eby Stark Enterprises zyskało
jeszcze wiekszy wpływ na nasze ycie, rzuciłam Fridzie triumfujace spojrzenie.
- Kurcze - powiedziałam. - Ale ja tak strasznie lubie moje liceum. Naprawde
chciałabym chodzic tam dalej, jesli sie uda.
Mama i tata zdziwili sie na te słowa. Ale ich zdziwienie to było jeszcze nic w
porównaniu z nachmurzona mina Fridy. Chyba sobie myslała, e skoro sie mnie stamtad
pozbyła, bedzie mogła to bic, co jej sie ywnie spodoba - stac sie członkiem gangu ywych
Trupów, startowac do dru yny czirliderek, a mo e nawet zaczac chodzie z chłopakiem ze
starszej klasy.
No có , niedoczekanie.
- Naprawde, kochanie? - Mama wrecz osłupiała. - No có , spróbujemy porozmawiac z
panem Phillipsem. Jestem pewna, e Stark Enterprises zdoła cos wynegocjowac. Nie ma
adnego powodu, ebys nie mogła chodzic tam na te lekcje, na które pozwoli ci rozkład
zawodowych zajec. Mo e nie uda ci sie skonczyc szkoły zgodnie z planem, w przyszłym
roku, ale na pewno zrobisz mature... Z czasem.
- No, byłoby swietnie - powiedziałam z totalnie udawanym entuzjazmem.
- Nikki Howard nigdy by nie poszła do szkoły z tak wysrubowanym poziomem
nauczania - wtraciła Frida, ekspertka od wszystkich spraw zwiazanych z Nikki Howard. - No
bo przecie powinna byc w trzeciej klasie, tak samo jak Em. Ale ona rzuciła szkołe w
pierwszej licealnej, zaraz po podpisaniu swojego pierwszego du ego kontraktu...
- Jestem przekonany, e Stark Enterprises daje na szkołe wystarczajaco du e dotacje,
eby mogli ja jednak przyjac - powiedział tata. - O ile własnie tego chcesz, Em. Ale, jak
mówiła mama, sa jeszcze prywatni nauczyciele... No i inne szkoły, do których mo na sie
zgłosic.
Frida pokiwała głowa.
- Widzisz, Em? Nie musisz wracac do LAT.
- No co ty - powiedziałam, rzucajac jej gniewne spojrzenie. Chce chodzic własnie do
LAT. I nie moga udawac, e nie maja dla mnie miejsca. Wszyscy wiemy, e jedno w trzeciej
klasie sie zwolniło, prawda?
A wracajac tam, upieke dwie pieczenie przy jednym ogniu... bede mogła przypilnowac
Fridy i jednoczesnie sprawdzic, czy z Christopherem wszystko w porzadku. No dobra, to nie
fair, ebym go powstrzymywała od spotykania sie z innymi dziewczynami. Gdybym go
naprawde kochała i tak dalej, powinnam mu dac wolnosc. Ale własciwie dlaczego, skoro tak
naprawde wcale nie umarłam?
Wiedziałam, e nie bede mogła mu powiedziec, kim jestem naprawde.
No ale mimo wszystko. Moglibysmy sie zaprzyjaznic, tak jak przed wypadkiem. I
mo e... mo e zostac wiecej ni tylko przyjaciółmi. Tak jak Brandon i Nikki nie byli
wyłacznie przyjaciółmi.
Miałam tylko nadzieje, e adne z nas nie bedzie sie puszczac za plecami drugiego, w
przeciwienstwie do tego, co najwyrazniej robiła tamta dwójka.
Kiepsko byłoby, e wiedziałabym o czyms, o czym Christopher nie miałby pojecia...
e najwyrazniej niektórych ludzi i rzekomo zmarłych - tylko superbogaczy albo osoby takie
jak ja, którym za operacje zapłaciła jakas pote na korporacja - stac na przeszczep całego
organizmu i yja sobie nadal, tyle e w innych ciałach.
Nie bede wymieniała nazwisk (głównie dlatego, e nikt ze Stark Enterprises nie chciał
mi tu powiedziec nic pewnego), ale słyszałam plotki, e wielu sławnych ludzi - niektórzy
skazani za takie przestepstwa, jak oszustwa giełdowe, paru znanych muzyków czy jeszcze
inni, bedacy członkami europejskich rodzin królewskich - którzy rzekomo zmarli, w gruncie
rzeczy cieszy sie yciem i zdrowiem i tylko „zamieszkuje” inne ciała pod przybranymi
nazwiskami, podczas gdy członkowie ich rodzin do dzis dnia udaja smutek spowodowany ich
smiercia.
Tak naprawde zakpili sobie z nas wszystkich, bo wcale nie umarli.
Innymi słowy, Christopher i ja od poczatku mielismy racje: ywe Trupy naprawde
istnieja.
Problem w tym, e teraz jestem jednym z nich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz