sobota, 28 lipca 2012
#15
- Idź do swojego pokoju, tam się spotkamy - powiedział Will, kiedy zajechaliśmy pod mój dom. Spojrzałam na niego podejrzliwie. - Mama... - Nie, nie dowie się, że tam jestem. Po prostu idź na górę. Kiwnęłam głową przekonana, że nie ma sensu z nim walczyć. Gdy tylko przekroczyłam próg, usłyszałam mamę wołającą ze swojego gabinetu: - Hej, Ellie? Możesz tu przyjść na chwilę? Znieruchomiałam. Moje serce galopowało, lecz ja szłam bardzo wolno. Spojrzała na mnie, kiedy weszłam. - Hej, kochanie - przywitała mnie. - Jak było w szkole? Wzruszyłam ramionami. Trudno było mi zachowywać się normalnie, jakby nic się nie stało. - W porządku. Trochę się podciągnęłam z ekonomii, chociaż to dla mnie wciąż czarna magia. O czym chciałaś porozmawiać? - Ach, tak! Zadzwonili wreszcie z salonu. Przyjmą twój samochód. Zdaje się, że byli ostatnio bardzo zajęci.
Możemy go zawieźć dzisiaj wieczorem albo w niedzielę, jeśli chcesz. Idziesz znowu do kina? Świetnie. Miałyśmy odstawić samochód, żeby go odmalowali. - Tak. To może poczekajmy z tym do niedzieli. I tak nie zaczną nic robić przed poniedziałkiem, a ja pojeżdżę nim jeszcze przez weekend. - Brzmi sensownie. - Fajnie. Muszę trochę popracować nad ekonomią, zanim wyjdę do kina. Później porozmawiamy, mamo. Pobiegłam na górę i zastałam Willa przy moim biurku. Oglądał moje zdjęcia z przyjaciółmi. - Będziemy polować dziś wieczór? - zapytał. Skrzywiłam się rozczarowana. - Tak, chyba tak. Dzisiaj jest wieczór filmowy, pamiętasz? Jęknął, odwracając się do mnie. - Zapomniałem. - Zamilkł na moment. - Musisz tam iść? - zapytał po chwili. - Tak - odpowiedziałam stanowczym tonem. - Chcę spróbować zostać normalną nastolatką. - Którą nie jesteś. - To chciałabym chociaż zachować pozory. -Jestem pewny, że nawet jeśli tamten kosiarz nie wytropi cię dzisiejszego wieczoru, to zrobi to inny, może Ragnuk. Nie powinnaś chodzić nigdzie z przyjaciółmi beze mnie, szczególnie dzisiaj. Przypomniała mi się rozmowa z Kate. - Mógłbyś... pójść ze mną - powiedziałam z nadzieją w głosie. Milczał przez chwilę, co prawie wzięłam za odmowę. - Nie widzę innej możliwości, żeby mieć cię na oku.
- To znaczy, że idziesz ze mną. Byłeś kiedyś w kinie? -Jasne - oburzył się. - Przecież nie mieszkam pod kamieniem. - Mogłeś mnie nabrać. Will przysiadł na brzegu łóżka i powoli wychylił się do przodu. - A na co się wybieracie? - zapytał. - Kate wspominała coś o jakiejś komedii. - A konkretniej? - Sprawiał wrażenie zdenerwowanego. - A ty nie masz żadnych propozycji? - Uśmiechnęłam się podstępnie. - To, że obejrzałem kilka filmów w tym stuleciu, nie oznacza jeszcze, że jestem na bieżąco z hollywoodzką produkcją. - Po prostu byłam ciekawa. Nie oczekiwałam, że będziesz na bieżąco. Ale nie masz nic przeciwko temu, żeby obejrzeć film? - Podeszłam do toaletki, by nałożyć cień do powiek i tusz. Zerknęłam na odbicie Willa w lustrze. - Raczej nie, dlatego mam dobry humor - burknął. -Zamierzam się tylko upewnić, że Ragnuk nie przetrąci ci karku, gdy tylko wystawisz nos za drzwi. - Dlaczego ty zawsze przedstawiasz wszystko tak obrazowo? - zapytałam i nałożyłam na rzęsy trochę tuszu. - Chcę być dobrze zrozumiany. - Najwyraźniej. - Odwróciłam się i podeszłam do niego. - Myślę, że dzisiaj będziesz się dobrze bawił. Nie powinieneś być taki kapryśny ani groźny. - Nie jestem ani kapryśny, ani groźny. - Ależ jesteś. - Nie dawałam mu spokoju. - Poćwiczymy przed kinem? - zapytał, ignorując moją odpowiedź. - Może pobiegamy?
- Nie - odpowiedziałam. - Nie chcę się zmęczyć i znowu wchodzić pod prysznic. Po kinie? - W porządku - odburknął zawiedziony. - Wydaje mi się, że nie traktujesz swoich obowiązków wystarczająco poważnie. Posłałam mu swój najsłodszy uśmiech. -Ja cię o nic nie prosiłam. Odpowiedział krótkim uśmiechem. - Ellie, naprawdę powinnaś zrozumieć, że to jest raczej zły pomysł. Spojrzałam na niego, mrużąc oczy. - Wypad do kina to nic groźnego. Nic mi nie będzie. - Nie zapewniasz sobie bezpieczeństwa. - Ty też nie. Znowu ledwo się uśmiechnął. A potem wyciągnął rękę i dotknął płatka mojego ucha, wpatrując się w nie. - Kiedy widziałem cię poprzednim razem - powiedział cicho - miałaś przekłute uszy i nosiłaś malutkie kolczyki z perłą. Prawie się zaśmiałam, ale nie dlatego, że jego wspomnienie wydało mi się zabawne, lecz z powodu czułości w jego głosie. Zaskoczyło mnie to. - Masz naprawdę dobrą pamięć. - Niezłą. - Wreszcie ujrzałam ten jego oszałamiający uśmiech, którego brakowało mi od tygodnia. Od razu poczułam się lepiej. - Jesteś tą samą osobą, a jednocześnie kimś nowym. - To dobrze? Wzruszył ramionami. - Dla ciebie to jak nowy początek. Myślę, że to dobrze. -Jak sądzisz, dlaczego trwało to tak długo? - zapytałam.
Jego uśmiech zgasł, a ja pożałowałam swojego pytania. - Od poprzedniego razu, kiedy żyłaś? - Tak. Dlaczego trwało to tak długo, zanim znowu się odrodziłam? - Nie wiem. - Widząc jego zasmucone oblicze, też posmutniałam. - Czy to dziwne, że za każdym razem jestem inna? -zapytałam. - Martwi cię to, że za każdym razem mam nowe imię? - Nie, oczywiście, że nie. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Wciąż jesteś sobą, ale za każdym razem twoje dzieciństwo wygląda inaczej i zmienia się też trochę twoja osobowość. Teraz jesteś bardziej wrażliwa niż poprzednio. Zgromiłam go spojrzeniem, a jednocześnie nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. -Jak miałam na imię poprzednim razem? - A jakie to ma znaczenie? - Pytam z ciekawości. - To było dawno temu. - Wstał i delikatnie położył mi dłoń na karku. - Imię to tylko imię, a to, kim jesteś, to coś zupełnie innego. Nie zawracajmy sobie tym głowy, dobrze? - Co masz na myśli? - Umówmy się, że dzisiaj wieczorem każde z nas będzie sobą i nie będziemy martwić się niczym. - Jego szmaragdowe oczy emanowały ciepłym blaskiem. Czułam, że naprawdę chce, by tak było. - Będziemy udawali, że jesteśmy ludźmi. - Dlaczego nie? Uśmiechnęłam się podstępnie. - Dla ciebie to będzie duża odmiana - powiedziałam.
- Może uważam, że to ty od czasu do czasu powinnaś się odprężyć. - Ten jeden wieczór? - Ten jeden wieczór. Pochylił głowę i przysunął się do mnie, co mnie zaskoczyło. Nie pocałował mnie, ale był bliski tego. Napięłam całe ciało i rozchyliłam usta. Czułam jego ciepło i chciałam, żeby zrobił to, co sądziłam, że zamierza zrobić. Naprawdę chciałam go pocałować. Wszystko we mnie drżało. Uniosłam twarz, lecz wtedy on się zatrzymał. Spojrzał w bok, odwrócił głowę i cofnął się powoli. Poczułam, jak uchodzi ze mnie całe powietrze i tracę pewność siebie. - To o której jest to kino? - zapytał, przeczesując dłonią włosy. Miałam wrażenie, że upadnę. - Hm, zwykle idziemy około siódmej, ósmej. -Jest dopiero czwarta. Co chcesz robić do tego czasu? - Powinnam zabrać się do ekonomii - jęknęłam. - W porządku - odpowiedział. - Mam sobie pójść, żebyś mogła się skupić? - A dokąd pójdziesz? - zapytałam. - Wrócisz do mieszkania Nataniela, takjak zwykle w ciągu dnia? - Nie. Popołudniowe spotkanie z kosiarzem wyprowadziło mnie z równowagi. Kiedy pilnuję twojego domu, zwykle siedzę na dachu. To najlepszy punkt obserwacyjny. - Skoro tak ci wygodnie, to niech tak będzie. Zawołam cię, kiedy skończę. Pożegnał się skinieniem głowy, odwrócił i zniknął. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Był jak ninja czy ktoś taki. Prawdopodobnie przeszedł do Mroczni, a ja
zastanawiałam się przez chwilę, czy nie pójść za nim. Ale bałam się tego, co mogę tam zobaczyć. Tak więc usiadłam przy biurku i sięgnęłam po plecak. Wciąż czułam obecność Willa w pokoju. Bo właściwie tu był. Wiedziałam, że jest w pobliżu, co mnie bardzo uspokoiło i pozwoliło zabrać się do pracy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz