czwartek, 5 lipca 2012

#3


Co do jednego moja siostra miała racje: Gabriel Luna komponuje swietne piosenki.
I rzeczywiscie, nie jest jednym z tych slicznych chłopców z boys bandów, do których
wzdychaja Frida i jej przyjaciółki.
Nie obnosił sie z adnymi tatua ami ani nie poddał sie najnowszemu trendowi wsród
piosenkarzy, czyli modzie na eyeliner. O ile mogłam to stwierdzic (co nie było łatwe, bo od
sceny, na której wystepował, dzielił nas spory tłum), makija em i tatua ami sie nie splamił.
Nawet ubrał sie jakos w miare normalnie, w zapinana na guziki koszule i d insy.
Włosy miał troche postrzepione, nieco za długie (chocia to jeszcze nic w porównaniu z
Christopherem) i bardzo ciemne w kontrascie z tymi dosc przenikliwymi błekitnymi oczami
(nie, ebym sie jakos gapiła), ale w sumie wygladały całkiem niezle. To znaczy, jego włosy.
Ale dopiero jego głos (o Bo e, ten brytyjski akcent!) zrobił na mnie wra enie.
Głeboki, mocny i pełen wyrazu - ale i humoru, kiedy utwór tego wymagał - wypełniał Dział
Muzyczny Stark Megastore. Ludzie, którzy chodzili alejkami, wypatrujac zni ek na
kompakty, odruchowo przystawali i zaczynali słuchac, bo głos Gabriela przykuwał uwage, a
jego obecnosci nie dawało sie zignorowac.
Zaczał od jakiegos szybkiego tanecznego kawałka; pierwszego singla ze swojej nowej
płyty. Musze przyznac, e wpadał w ucho. Złapałam sie na tym, e zaczynam przytupywac do
taktu.
Ale tak, eby Christopher nie zauwa ył, bo wiedziałam, e wtedy rzuci jakas cyniczna
uwage.
Potem Gabriel zamienił elektryczna gitare na zwykła i wykonał kolejny numer, tym
razem akustyczny, siedzac na stołku.
No có , Frida nie była jedyna dziewczyna, której mogło sie zakrecic w głowie. Ja te
pare razy musiałam sobie przypominac, e ju nie jestem małolata... chocia własnie brałam
udział w imprezie dla małolat.
Dopiero kiedy stanełysmy w kolejce po autograf, rzeczywistosc walneła mnie miedzy
oczy, bo znalazłysmy sie w otoczeniu tłumu trzynasto - i czternastolatek, ubranych w takie
same, nisko wyciete d insy, jakie nosiła Frida, i sciskajacych w dłoniach karteczki z
imionami, którymi Gabriel miał podpisac płyty... I z numerami komórek, w razie gdyby
poprosił je o numer telefonu.
- Wcale na ciebie nie patrzy - zapewniłam siostre, gdy stałysmy w długiej
(wspomniałam ju , e była długa?) kolejce.
- Owszem, patrzy - upierała sie. - Patrzy prosto na mnie!
- Nie - wtracił Christopher. Jak przystało na dobrego przyjaciela, Christopher poszedł
z nami, eby mi słu yc moralnym wsparciem... no i zajrzec do działu elektroniki, gdzie
sprzedawano nowo wypuszczone na rynek, reczne urzadzenie do gier z wyswietlaczem na
tyle du ym, e da sie na nim grac w gry strategiczne i przy okazji nie oslepnac. Co jeszcze
lepsze, sprzedawali je w cenie poni ej stu dolców.
Christopher i ja nie popieramy sieci Stark Megastore z powodów etycznych ... ale
przecie trudno krecic nosem na promocyjne ceny.
- On patrzy na nia. - Christopher wskazał plazmowy ekran telewizyjny nad naszymi
głowami. Widac na nim było Nikki Howard, która wygladała czadowo w zwiewnej
wieczorowej sukience i szpilkach na smiesznie wysokich obcasach.
W całym sklepie były dziesiatki - jesli nie setki - podobnych plazmowych ekranów.
Zwisały na grubych kablach spod stela u pod sufitem, a na ka dym widac było mniej lub
bardziej rozebrana Nikki Howard zachecajaca klientów do obejrzenia nowej linii ubran i
kosmetyków, która bedzie dostepna wyłacznie w ogólnoswiatowej sieci Stark Megastore od
przyszłego roku.
- Pewnie próbuje zgadnac, czy ma cos pod spodem - za artował Christopher.
- Gabriel nie traktuje kobiet jak obiektów seksualnych - odparła Frida, nawet nie
patrzac w strone, w która wskazywał. - Wiem, bo powiedział o tym w wywiadzie dla
„CosmoGIRL!” On szanuje myslace kobiety.
O mało nie zakrztusiłam sie darmowa StarkCola na sugestie, jakoby Nikki Howard
miała mózg.
Frida z miejsca przeszła na pozycje obronne.
- Własnie e tak! - upierała sie. - Znasz inna siedemnastolatke, która podpisałaby tyle
kontraktów na pokazy i reklame ró nych produktów, co Nikki? A zaczynała od zera. Od zera!
No nie, jak mo esz nie wiedziec nawet tego? Ludzie, czy wy w ogóle robicie cos innego poza
graniem w te wasze głupie gry wideo?
Na szczescie wywody Fridy o tym, e Christopher i ja kompletnie nie orientujemy sie
w zainteresowaniach naszego pokolenia, zagłuszała rockowa muzyka, która leciała na cały
regulator (chocia muzyka była w porzadku, bo puszczali kawałki Gabriela)... Nie
wspominajac ju o hordach ludzi przewalajacych sie przez sklep.
Nie wszyscy przyszli posłuchac Gabriela Luny. Wiele osób pojawiło sie, eby narobic
zamieszania. Co kilka minut jakis ochroniarz wyciagał ze sklepu kolejnego protestujacego.
Pod egaczy łatwo mo na było odró nic od normalnych klientów po bojówkach moro i
pistoletach do paintballa, które mieli pod płaszczami. Celowali z nich w ekrany plazmowe;
kilka (w ró nych strategicznych miejscach) ju oberwało wielkimi plamami ółtej farby.
Innymi słowy, cały ten sklep przypominał teraz istny cyrk. Frida była w swoim
ywiole. Wysyłała esemesy do wszystkich swoich przyjaciółek, informujac je, co traca, i
robiła mnóstwo fotek.
- Poza tym - oznajmiła, wymierzajac komórke w strone Gabriela, chocia był tak
daleko, e ktos, komu zamierzała to zdjecie wysłac, zobaczyłby tylko biała plame koszuli - on
jest bardzo uduchowiony. .. I jest intelektualista, tak samo jak ja.
Zakrztusiłam sie kolejnym łykiem darmowej StarkColi.
- Bo jestem intelektualistka! - stwierdziła Frida. - Chocia nie mam swira na punkcie
matematyki i fizyki, jak co poniektórzy... A Gabriel uwa a, e u kobiety liczy sie rozmiar
mózgu, nie rozmiar stanika.
- Jasne - prychnełam. - Jestem pewna, e wolałby byc z totalnym kaszalotem ni z
Nikki Howard.
Christopher niezle sie obsmiał (chocia mówiac to, w gruncie rzeczy miałam nadzieje,
e to prawda, ale Fridy wcale nie rozsmieszyłam.
- Nie jestem adnym kaszalotem - powiedziała, rzucajac mi gniewne spojrzenie.
- Daj spokój... - Próbowałam ratowac sytuacje. - Nie chodziło mi o ciebie.
- Mo e ty myslisz tak o sobie - odparła lodowatym tonem. - Ale mnie nie sciagaj do
własnego poziomu. Ja przynajmniej sie staram.
- A to co niby ma znaczyc? - achnełam sie.
- No có , spójrz na siebie - burkneła. Spojrzałam.
No dobra, nie wygladam jak Nikki Howard, nie nosze szpilek, bikini i sztucznej
opalenizny, nie przypominam te Whitney Robertson z jej kusymi spódniczkami i
seksownymi bluzkami.
Ale czego brak d insom, bluzie z kapturem i trampkom Converse?
Frida a sie rwała, eby mnie oswiecic.
- Wygladasz jak facet - oznajmiła. - Mo e i masz niezła figure, ale nikt tego nie widzi,
bo zawsze nosisz te workowate ciuchy. I czy kiedys spróbowałas zrobic cos z włosami?
Wia esz je z tyłu frotka, co jest kompletnie niemodne. Ja przynajmniej staram sie wygladac
ładnie.
Poczułam, e w niezbyt korzystnym oswietleniu Stark Megastore suma dostaje
wypieków. To okropne, kiedy cie zdisuje własna siostra.
Ale jeszcze gorsze, kiedy cie zdisuje przy facecie, w którym sie potajemnie kochasz
od siódmej klasy.
- O rany, tak mi przykro - burknałam ze złoscia. Naprawde, po to mi to wszystko
było? Wcale nie chciałam przychodzic do tego głupiego sklepu, stac w tej głupiej kolejce i
spotykac tego faceta, który, no dobra, był fajny, ale do dzisiaj praktycznie nie miałam pojecia
o jego istnieniu. Równie dobrze mogłam spedzic ranek w domu, próbujac z Christopherem
przejsc na szescdziesiaty poziom Journeyquest. Ostatnia rzecz, jakiej potrzebowałam w jeden
z niewielu dni wolnych od piekła znanego jako Liceum Autorskie Tribeca, było własnie to.
Nie wiedziałam, e mam sie dostosowywac do standardu urody wyznaczonego przez
jakas królujaca wsród modelek nastoletnia niunie. Christopher parsknał smiechem.
- Nastoletnia niunia. Niezłe - powiedział.
Poczułam, e wypieki zamieniaja mi sie w rumieniec. Przyjemny. Bo Christopherowi
spodobało sie cos, co powiedziałam. Taa. A tak nisko upadłam. To ałosne, naprawde.
- W ka dym razie - ciagnał Christopher - moim zdaniem Em wyglada fajnie...
Fajnie! Christopher uwa a, e wygladam fajnie! Serce zabiło mi szybciej. Co prawda,
„fajnie” to niekoniecznie najwiekszy komplement na swiecie, ale w ustach Christophera
zabrzmiało to jak „absolutnie wspaniale”. Byłam prawie pewna, e umarłam i poszłam do
nieba.
- ...a przynajmniej nie jest taka plastikowa lalka jak ona - do dał, wskazujac ekran nad
naszymi głowami.
- Taa - powiedziałam, rzucajac Fridzie triumfalne spojrzenie Fajnie! Christopher
powiedział, e wygladam fajnie!
Ale Frida zupełnie nas nie słuchała.
- Dla twojej informacji - rzuciła - Nikki Howard zdobyła szturmem swiat mody i
urody. Jest jedna z najmłodszych modelek, które kiedykolwiek odniosły taki sukces. Nikki i
jej przyjaciółki...
- Oho, zaczyna sie. - Przewróciłam oczami. - Wykład o PeeNach.
- Co to jest PeeN? - zaciekawił sie Christopher.
- Przyjaciółka Nikki - wyjasniłam. - Według „CosmoGIRL!” z zeszłego miesiaca
snuje sie za nia cały orszak SZT SS.
- SZT SS? - Christopher zrobił jeszcze bardziej zdezorientowana mine. Jesli cos nie
dotyczy komputerów albo gier komputerowych, Christopher natychmiast sie gubi. Dlatego w
tak uroczy sposób odstaje od wszystkich innych facetów z LAT.
- No wiesz. Ludzie, którzy cały czas pojawiaja sie w mediach, ale sa tylko Sławni z
Tego, e Sa Sławni - wyjasniłam mu. - Nigdy nie zrobili niczego, eby na sławe zasłu yc -
nie maja w sumie adnych osiagniec. Zwykle to bogate z domu dzieciaki, jak ten chłopak, z
którym Nikki raz jest, a raz zrywa, Brandon Stark... - Byłam w tak dobrym nastroju po tej
uwadze o mojej „fajnosci”, e zni yłam głos, nasladujac prezenterke telewizyjnych
wiadomosci: - Dziewietnastoletni syn miliardera i własciciela Stark Megastore Roberta
Starka. Albo celebrytki takie jak siedemnastoletnia córka Tima Collinsa, Lulu. Tego Tima
Collinsa - ciagnełam - który wyre yserował film Journeyquest.
Christopherowi szczeka opadła.
- I kompletnie go przy tym spaprał?
- Własnie o niego chodzi - powiedziałam. - Lulu to PeeN.
- Dlaczego jestescie tacy wredni? - pisneła Frida. - Jak cos jest przyjemne, to zaraz sie
na to krzywicie.
- Nieprawda - zaprotestował Christopher, mnac pusta torebke po ciasteczkach Stark,
której zawartosc zda ył ju pochłonac, i wsuwajac ja do kieszeni swoich obszernych d insów.
Namierzył torebki ciasteczek, które w Stark rozdawali za darmo, i wcisnał do kieszeni tyle, ile
sie tylko dało, ebysmy mieli co pogryzac pózniej.
Komendant nie pozwala trzymac w domu adnego smieciowego jedzenia. - Wcale sie
nie krzywimy na Journeyquest. Znaczy na gre. Tylko film był beznadziejny.
- A własnie e gra jest głupia - burkneła Frida, nachmurzona.
- Muzyka - powiedziałam. Głos Gabriela nadal rozlegał sie z zawieszonych głosników
nad naszymi głowami. - Lubie muze. No có ... te muze, mówiac scisle.
- Akurat - odparła Frida. - To wymien chocia jednego znanego artyste, którego
słuchasz. Ale nie adne okropne metalowe badziewie, które lubi Christopher.
- Jeden znany artysta? - Uniosłam brew. - Swietnie. No to mo e... Czajkowski?
- Dobre - rozesmiał sie Christopher i pokiwał głowa z uznaniem. - Mahler te ujdzie.
- Za ponury - powiedziałam. - Beethoven.
- Ten gosc ma stajl - przyznał Christopher, unoszac piesci z wystawionymi kciukami i
małymi palcami, robiac salut rockersa dla Beethovena. - Beethoven wymiata!
- O Bo e - jekneła Frida.
- Daj spokój, Free - powiedziałam, szturchajac ja przyjacielsko łokciem. - Przecie a
tak bardzo nie musisz sie nas wstydzic.
- Niestety musze - mrukneła. - Jestescie beznadziejni. Nie zdajecie sobie sprawy, e
wydziwiacie na wszystko, co sie podoba normalnym ludziom? Na przykład na Nikki Howard
i jej przyjaciółki...
Troche zabawne, e własnie kiedy to powiedziała, pojawiła sie przed nami sama Nikki
Howard - w otoczeniu kilku przyjaciółek.
Tyle e Frida nie od razu sie połapała, e obok niej przechodzi Nikki Howard. No có ,
prawie obok.
A to dlatego, e za bardzo była zajeta bronieniem swojej idolki przed moimi atakami.
- Ciagle gadasz o feminizmie, Em - ciagneła. - I co, naprawde uwa asz, e Nikki
Howard zdobyłaby pozycje Twarzy Starka i jednej z najlepiej w tej chwili zarabiajacych
modelek, gdyby nie była feministka?
- Hm - mruknełam, bo nie bardzo miesciło mi sie w głowie, e osoba, o której własnie
rozmawiałysmy, idzie prosto w nasza strone.
- Nie rozumiem, jak w ogóle mo esz nazywac siebie feministka ciagneła Frida, nadal
niczego nieswiadoma - skoro jestes tak totalnie wredna wobec kogos, kto nale y do twojej
własnej płci. No bo Nikki to przecie zwyczajna dziewczyna, taka jak my.
Tyle e na własne oczy widziałam, e Nikki bardzo sie ró ni od zwykłych dziewczyn -
a co dopiero takich dziewczyn jak ja. Po pierwsze, była ode mnie ze trzydziesci centymetrów
wy sza (dzieki butom na dziesieciocentymetrowych obcasach, ale nawet bez nich miałaby
chyba z metr siedemdziesiat piec) i gdzies tak o połowe szczuplejsza. Powa nie. Dwie takie
zmiesciłyby sie w moje d insy.
A po drugie, jej lsniace jasne włosy spływały na plecy idealna fala, chocia prawie
biegła - mimo tych obcasów - przez sklep. Co dziwne, zwiewna sukienka zdołała zakryc
wszystko, co powinna była... Chocia sukienki z wiekszym dekoltem jeszcze nie widziałam -
pomijajac te, która miała na sobie w zeszłym roku Whitney Robertson w dniu robienia zdjec
do szkolnego albumu. Jak Nikki udawało sie tymi cienkimi paskami materiału zasłonic sutki?
Tasma dwustronnie klejaca? Słyszałam o takich rzeczach, ale jeszcze nigdy nie widziałam ich
zastosowania w prawdziwym yciu.
No i bardzo dobrze - to znaczy dobrze, e Nikki pomyslała o zastosowaniu tasmy
dwustronnie klejacej, eby utrzymac biust na swoim miejscu. Wprawdzie ten biust wcale nie
był a tak wielki, eby potrzebowac własnego kodu pocztowego ani nic, ale - w
przeciwienstwie do mojego - zdecydowanie rzucał sie w oczy, kiedy sie na niego spojrzało.
Bo niosła mały kłebuszek siersci, który na pierwszy rzut oka wydawał sie pomponem
czirliderki, ale na drugi okazał sie małym pieskiem, rozpaczliwie usiłujacym schowac łepek
miedzy jej piersiami i schronic sie tam przed tymi wszystkimi zwariowanymi swiatłami i
dzwiekami sklepu. Gdyby nie tasma, no có , psina zanurkowałaby prosto pod sukienke Nikki.
Frida wcia rozwodziła sie nad tym, jak fatalnym jestem przykładem feministki (na co
moge powiedziec tylko: „Halo? Kocioł? Tu garnek. Tak, przyganiasz mi”), kompletnie
nieswiadoma, co sie dzieje za jej plecami - chocia wszyscy inni z kolejki gapili sie z
rozdziawionym ustami na zbli ajaca sie supermodelke i jej orszak zło ony z psa, jakiejs
agentki czy sekretarki (rudej kobiety z aktówka, cały czas gadajacej cos do zestawu
słuchawek z mikrofonem), fryzjera (facecika w jedwabnej koszuli i skórzanych spodniach,
który trzymał w rece lakier do włosów) oraz głównej przedstawicielki PeeNów, samej Lulu
Collins, chudej i ładnej siedemnastolatki w portfelowej sukience z imitacji we owej skóry,
która ciagle zerkała na swojego Sidekicka i przez to nawet nie patrzyła, gdzie idzie.
Zupełnie jak w szkole, kiedy Whitney, Lindsey i cała reszta ywych Trupów
zaczynaja poranny przemarsz od wejscia do swoich szafek. Ka dy, kto stoi w pobli u,
przerywa rozmowe i gapi sie jak zaczarowany.
Ale nie dotyczyło to tylko ludzi stojacych wkoło nas. Zauwa yłam, e Nikki udało sie
te zwrócic uwage Gabriela Luny. Chocia nadal usmiechał sie do stłoczonych przed nim
dziewczyn, które wciskały mu do reki kompakty (oraz swoje numery telefonów), raz po raz
zerkał na Nikki.
Podobnie jak, nie sposób zaprzeczyc, Christopher.
W tym momencie Frida wreszcie obejrzała sie za siebie, zobaczyła, na co gapi sie -
równie z lekko rozdziawionymi ustami - Christopher...
... I kompletnie odjechała.
- Omójbo eomójbo eomójbo e - zawołała, wymachujac przed twarza wolna dłonia (w
drugiej sciskała komórke), jakby chciała odpedzic łzy napływajace do oczu. - Omójbo e, to
ona. To ona, TO ONA!
- Nie wiem, o co ci chodzi, Frida - powiedział Christopher. - len cały Gabriel mo e i
jest wra liwym gosciem, ale totalnie gapi sie na jej biust.
- Hm, nie on jeden - mruknełam, zauwa ajac z przykroscia kierunek spojrzenia
Christophera.
Zrozumiał, o co mi chodzi, i zaczerwienił sie. Ale wzroku nie odwrócił.
Ciekawe, e tak szybko zrobiło mi sie mniej „fajnie”.
- Omójbo e, ludzie - powiedziała Frida, chwytajac mnie kurczowo za ramie. - Lulu
Collins z nia jest! Musze zdobyc ich autografy. Musze!
Dokładnie w tej chwili kolejka, w której tkwilismy od godziny, doszła do stolika,
który zaledwie pare minut wczesniej wydawał sie daleki i nieosiagalny. Gabriel Luna we
własnej osobie znalazł sie w zasiegu autografu. Powaga, dotknac go stad było mo na!
Nie ebym zamierzała wyciagac łape i chwytac go za koszule, czy cos. Ja tylko
mówie, e mogłam. Gdybym chciała.
Z bliska wygladał jeszcze lepiej ni wtedy, kiedy stał na scenie. Widziałam, e
zdecydowanie nie ma adnych tatua y ani nie u ywał eyelinera. A jego oczy naprawde były
a tak niebieskie. A spojrzenie a tak przenikliwe.
Tyle e nie kierowało sie w moja strone. Było nadal przyklejone do Nikki.
- Frida. - Przekonałam sie, e nie moge oderwac wzroku od Gabriela Luny tak samo
jak on nie mógł go oderwac od Nikki Howard. - Frida?
Kiedy moja siostra nie raczyła odpowiedziec, a ja wreszcie zdołałam spojrzec w jej
strone, zobaczyłam, e wyszła z kolejki i kieruje sie w strone Nikki i jej swity - zupełnie,
jakby robiła to nieswiadomie, jakby po prostu uległa sile przyciagania sławy Nikki... troche
tak, jak Leandra wciagnał do Mrocznego Zamku promien swiatła Pierscienia Ashanti w
filmowej wersji Journeyquest (która była beznadziejna).
- Frida? - zawołałam jeszcze, ale wtedy dotarło do mnie, e Gabriel Luna wreszcie
przestał gapic sie na Nikki i teraz zerka na mnie, wiec obróciłam sie do niego i mruknełam: -
Hm. Czesc.
- Czesc - odpowiedział. A potem sie usmiechnał.
I - wcale nie artuje - to było tak, jakby człowiek przeszedł na nastepny poziom
Journeyquest. Nie, to było jeszcze lepsze... Zupełnie jakby człowiek obudził sie rano i
usłyszał, jak jego mama mówi: „Własnie odwołali lekcje w szkole. Snieg wszystko zasypał”.
Powa nie, własnie tak na mnie podziałał ten usmiech.
Dziwne, bo cos bardzo podobnego poczułam zaledwie pare minut wczesniej, kiedy
Christopher stwierdził, e fajnie wygladam. Przy chłopakach mo na sie pogubic.
Oczywiscie, nic nie powiedziałam. Mogłam tylko sterczec tam i gapic sie na niego,
zachodzac w głowe, jak ktos tak piekny mo e byc prawdziwy, a nie stanowic produkt
programu do obróbki zdjec albo animacji komputerowej.
- Jak masz na imie? - zapytał Gabriel z tym swoim pieknym brytyjskim akcentem.
- Hm. - O Bo e. On do mnie mówił. Co mam odpowiedziec? Dlaczego to sie w ogóle
dzieje? Gdzie Frida? Gdzie, do diabła, jest Frida? - Em.
- Em? - Gabriel usmiechnał sie szerzej. - To skrót od Emily?
- Hm. - O Bo e. Co sie ze mna działo? Zwykle nie miewam problemów gadajac z
atrakcyjnymi facetami. Bo zwykle wszyscy atrakcyjni faceci, jakich spotykam - z wyjatkiem
Christophera, oczywiscie - to seksistowskie gady, którym trzeba co nieco utrzec zadartego
nosa. aden z nich nie był takim słodkim przystojniakiem z An - Anglii, z głosem anioła i
niebieskimi oczami, które mogły mi zajrzec w głab duszy. - Nie...
- Masz kompakt, na którym chcesz autograf? - spytał Gabriel, spogladajac na moje
puste rece.
O, nie!
- Zaczekaj - powiedziałam z walacym sercem. - Moja siostra...
Obróciłam sie na piecie, eby znalezc Fride, i wpadłam prosto na Christophera, który
nadal gapił sie na Nikki. Tylko e teraz miał zaniepokojona mine.
- Em - odezwał sie. - Popatrz...
Wszystko, co stało sie potem, działo sie jakby we snie. Czy, mówiac scislej, w sennym
koszmarze. Zobaczyłam, e moja siostra podchodzi do Nikki Howard i jej swity.
W tym samym momencie zauwa yłam, e facet stojacy w pobli u nagle rozsunał poły
płaszcza, pod którym miał koszulke FWSN... i pistolet na farbe. Ochroniarz z Megastore ze
słuchawka w uchu zobaczył to w tej samej chwili co ja, złapał Nikki za nadgarstek i szarpnał
ja do tyłu. Tymczasem Facet z Pistoletem na Farbe ze złowrogim usmiechem wymierzył te
swoja bron i strzelił do plazmowego ekranu który wisiał dokładnie nad głowa Nikki -
zostawiajac na nim wielka ółta plame tam, gdzie widniał biust Nikki. W sumie wygladało to,
jakby jadła hot doga z musztarda i poplamiła sobie przód bluzki... Cos, co mnie samej zdarza
sie całkiem czesto.
Tyle e plazmowy ekran zaczał sie zrywac z kabli, na których podwieszono go pod
sufitem. Najpierw pekł jeden. Potem drugi.
A dokładnie pod ekranem stała moja siostra, nadał wyciagajac w strone Nikki pisak,
eby dostac od niej autograf.
- Frida! Uwa aj! - wrzasnełam.
Rzuciłam sie naprzód, eby ja zepchnac z drogi, a wtedy ostatni kabel podtrzymujacy
ekran pekł z brzekiem, który był wyraznie słyszalny, nawet mimo muzyki lecacej z głosników
na cały regulator.
I cały ten nabój zleciał.
Na mnie.
Zupełnie jak w Journeyquest, kiedy popełnie bład i moja postac traci jedno ycie,
wszystko pociemniało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz