czwartek, 5 lipca 2012

#19


Bylismy w klubie Cave. Nazwali go tak, bo miescił sie w samych wnetrznosciach
Nowego Jorku, w czesci systemu kolei podziemnej, która miasto zaplanowało, a potem
zarzuciło budowe z uwagi na bruk funduszy niemal sto lat temu. Ktos zainstalował reflektory
punktowe w strategicznych miejscach wzdłu kamiennych scian, zamontował sprzet grajacy,
ustawił dwójke DJ - ów i teraz był to najmodniejszy klub na Manhattanie. Kolejka przed
wejsciem wiła sie a do nastepnej przecznicy, mimo e był srodowy wieczór. Nie mo na sie
było dostac do srodka, jesli nie było sie kims.
Nikki Howard, jak sie okazało, kims była. Chocia nie miała jeszcze siedemnastu lat,
wiec scisle rzecz biorac, nie wolno jej było wchodzic do klubów.
Ale to nie miało znaczenia, bo Nikki nie piła. Dowiedziałam sie tego, kiedy podeszłam
do baru, bo po tancu bardzo zachciało mi sie pic, a barman powiedział:
- Czesc, Nikki, dawno cie nie widziałem. To, co zwykle?
- Mam amnezje - odparłam. Przez cały wieczór powtarzałam to ludziom, którzy do
mnie podchodzili i wołali: „Czesc, Nikki! To ja! Nie pamietasz mnie?
Joey/Jimmy/Johnny/Jan, z Pary a/Danii/Easl Hampton/Los Angeles!” - Nie pamietam, co
było zwykle.
Barman wział koktajlowy kieliszek na wysokiej nó ce, napełnił go woda, dodał
skrecony paseczek skórki pomaranczowej i podsunał go w moja strone. Gdyby ktos nie
wiedział, e to zwykła woda, pomyslałby, e to martini, tyle e ze skórka pomaranczy zamiast
oliwki.
- Mówimy na to Nikki - wyjasnił i mrugnał do mnie. - Tylko nowojorscy barmani
wiedza, e to zwykła woda. Nie wolno ci pic alkoholu przez problemy z oładkiem,
pamietasz? No i, oczywiscie, nie masz jeszcze dwudziestu jeden lat - dodał obłudnie.
Usmiechnełam sie szeroko. Nikki Howard przestawała mnie tak bardzo irytowac...
Chocia wczesniej tego dnia raczej bym sie na podobna mysl nie zdobyła.
- Dzieki - powiedziałam i saczyłam firmowego drinka Nikki, obserwujac parkiet. W
głowie mi sie nie miesciło, e o tak póznej porze - dochodziła druga w nocy - i w powszedni
dzien klub wcia jest zatłoczony (robiło sie nawet coraz bardziej tłoczno). Znalazłam miejsce
przy barze tylko dlatego, e jakis szarmancki wielbiciel Nikki odstapił mi stołek (w zamian za
autograf, oczywiscie. Kiedy pierwszy raz mnie o niego poproszono, chciałam napisac „Em
Watts”, dopiero w ostatniej chwili zmieniłam to na Nikki Howard. Potem przez cały wieczór
tak mnie napastowali łowcy autografów, e zda yłam sie ju przyzwyczaic).
Ludzie na parkiecie wyginali sie w rytm hipnotyzujacego techno, a kolorowe swiatła i
geste chmury sztucznej mgły sprawiały, e nie mo na było nikogo rozpoznac. Ale
wiedziałam, e gdzies tam jest Lulu, a tak e Brandon, Justin i masa innych „najbli szych
przyjaciół” Nikki Howard (w miare upływu czasu, miała ich coraz wiecej). Zaczelismy
wieczór na poddaszu, potem przenieslismy sie na kolacje do restauracji Bobby'ego Flaya (szef
Food Network, który akurat tam był, podszedł do naszego stolika i yczył mi - to znaczy
Nikki - szybkiego powrotu do zdrowia po amnezji), i wreszcie trafilismy do Cave.
Lulu była tak bardzo podekscytowana ta impreza, jaka dla mnie zorganizowała, e nie
miałam serca jej mówic, e nie mam ochoty balowac. Próbowałam dostosowac sie do
sytuacji, pozwoliłam jej nawet zawlec sie do garderoby Nikki, gdzie wybrała dla mnie ciuchy
na wieczór.
Teraz siedziałam przy barze, w czarnych botkach na szpilkach, mocno wycietym
czarnym topie i minispódniczce ze złotej lamy. Wygladałam w tym stroju jak prostytutka,
która widziałam kiedys przy autostradzie West Side. Ale nie chciałam urazic uczuc Lulu,
wiec nie powiedziałam tego. Zwłaszcza e ta prostytutka to był me czyzna.
- Zle sie bawisz? - spytała mnie Lulu, która własnie wychyneła zza sztucznej mgły.
Była ubrana w zestaw kontrastujacy z moim: złote botki i top ze złotej lamy i czarna
minispódniczke. Włosy miałysmy natapirowane tak, e odstawały z dziesiec centymetrów od
czaszek. Ona nazwała to Wieczorem w Stylu Lat Osiemdziesiatych.
Tyle e w całym klubie chyba tylko my nosiłysmy ciuchy w stylu lat
osiemdziesiatych.
- Jasne, e dobrze - zapewniłam - ale wiesz, niedługo bede musiała jechac do domu,
bo rano mam szkołe.
Lulu szeroko otworzyła malenkie usteczka, jak piskle.
- O mój Bo e! Zapomniałam! Racja, przecie jutro idziesz do szkoły. Pewnie masz
mnie totalnie dosc.
- Nieprawda - uspokoiłam ja. Ze wszystkich ludzi, których po znałam, odkad chodze
po swiecie w ciele Nikki Howard, ja lubiłam najbardziej. Brandon nadal boczył sie na mnie za
Gabriela, a Justin udawał obojetnosc, bo Lulu kreciła sie w pobli u (i dobrze, i tak nie chciało
mi sie z nim rozmawiac). Nie wiedziałam, kim sa ci pozostali - Lulu mi wszystkich
przedstawiała, ale ich imiona i to, skad Niklu powinna ich znac, natychmiast wypadało mi z
głowy. Na szczescie nikt z nich nie miał ze mna (czy raczej z Nikki) potajemnego romansu,
ku mojej wielkiej uldze...
Wydawali sie całkiem mili, ale wcia tylko gadali o ludziach, których nie znałam,
wiec przez wiekszosc czasu czułam sie troche wykluczona z rozmowy... No i, mocno
osamotniona, minio tych wszystkich łowców autografów (oraz tego, e mama nadal do mnie
wydzwaniała, chocia ja przerzucałam na poczte głosowa. Dlaczego zrobiła sie taka
nadopiekuncza? W koncu mam szesnascie i pół roku i potrafie o siebie zadbac), i ludzi, którzy
ewidentnie znali i uwielbiali Nikki, i podchodzili co chwila, eby sie nia pozachwycac.
Uwielbienie jest super. Naprawde super.
Ale to był bardzo długi dzien, wiec chciałam po prostu wrócic na poddasze i troche sie
przespac.
Czy to cos złego?
- A po co ci w ogóle szkoła, tak przy okazji? - spytała Lulu usmiechajac sie zalotnie
do faceta, który ustapił jej swój stołek (niesamowite, ile jest w stanie zrobic facet dla ładnej
dziewczyny). Potem wskoczyła na ten stołek i dała barmanowi znak, e chce drinka. - To
znaczy, dlaczego tak bardzo chcesz tam wrócic?
- No bo... - zaczełam, ale przecie nie mogłam jej powiedziec o Christopherze.
Uznałam te , e lepiej bedzie milczec w kwestii Fridy. - Bo kiedys bede chciała isc na studia.
- Na studia? - Lulu skrzywiła sie. - A po co?
- eby dostac dobra prace - powiedziałam. - Mo e bede uczyc. Moi rodzice wykładaja
na uniwersytecie i ja te bym chciała.
Zdałam sobie sprawe, co powiedziałam przed chwila, dodałam wiec: - To znaczy...
Ale Lulu tylko machneła reka. Nadal była przekonana, e jej wersja z zamiana dusz
tłumaczy dziwne zachowanie Nikki Howard w ostatnim czasie. - Czego bys uczyła? - spytała.
Barman podał jej drinka. Nawet nie musiała mu mówic, co chce. Firmowy drink Lulu był
ółtawy, pływały w nim jakies zielone listki, a kieliszek miał brzegi posypane białymi
kryształkami. Kiedy spróbowałam jednego, który spadł na kontuar, okazało sie, e to cukier.
- Jeszcze nie wiem - powiedziałam. - Lubie wiele przedmiotów. To kolejny powód,
eby chodzic do szkoły. Bede mogła sie zdecydowac. - Nagle wpadłam na swietny pomysł. -
Wiesz, mogłabys - chodzic ze mna!
Lulu o miało nie zakrztusiła sie drinkiem.
- C - co?
- Powinnas. - Zaczynałam sie zapalac do tego pomysłu. - Jestem pewna, e twój tata
mógłby ci załatwic miejsce. Jest sławny. LAT z checia cie przyjmie. Chodz tam ze mna jutro!
Lulu skrzywiła sie.
- Hm... Dzieki, ale nie.
- Lulu... - przekonywałam. - Masz dopiero siedemnascie lat. Powinnas sie uczyc. I nie
powinnas mieszkac sama. Zaraz, dlaczego ty mieszkasz sama?
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Przecie nie mieszkam sama - odparła. - Mieszkam z toba.
- Wiem - powiedziałam. - Ale dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?
- Bo mama wyjechała ze swoim instruktorem snowboardu i nie chce miec ze mna nic
wspólnego - wyjasniła Lulu pogodnie - a nowa ona taty jest ode mnie starsza o piec lat.
Paliłabys sie do mieszkania z ojcem w takiej sytuacji?
Dokonczyła drinka, zeskoczyła ze stołka i wróciła na parkiet, zostawiajac mnie sama
przy barze.
Nie na długo, bo chwile pózniej zwolniony przez nia stołek zajał Justin.
- Naprawde myslisz, e uwierze, e nic nie pamietasz? - zagaił. O nas... i o Pary u?
Spojrzałam na barmana, który po chwili podał mi kolejnego drinka Nikki.
- Nie powinienes ze mna rozmawiac - powiedziałam do Justina - Jestes chłopakiem
Lulu. I nie, niczego nie pamietam. Własnie to znaczy słowo „amnezja”. To po grecku
zapomnienie.
- Jedno walniecie w głowe - odparł Justin, obejmujac mnie w talii i pochylajac głowe,
eby ustami musnac mi kark - i ju uda jesz Panne Madralinska? Przecie dobrze wiesz, e
jesli ktos zdoła przywrócic ci pamiec, to własnie ja...
Reakcja mojego ciała na te ciepłe wargi na moim karku była natychmiastowa.
Poczułam sie, jakby po kregosłupie przeleciał mi prad elektryczny. Ale to wcale nie było
nieprzyjemne.
Rzecz w tym, e Lulu tanczyła jakies szesc metrów od nas.
To, co zdarzyło sie pózniej, było równie odruchowe.
Podniosłam kieliszek, który przed chwila podsunał mi barman, i wylałam zawartosc
Justinowi na głowe.
Wszyscy ludzie wokół nas krzykneli z zaskoczenia, a Justin cos wybełkotał i zerwał
sie ze stołka. Stwierdzic, e sie zdziwił, było sporym niedopowiedzeniem. Mine miał
przera ona - a jeszcze bardziej, kiedy oblizał zmoczone usta.
- Pijesz wode?! - zawołał.
- To sie nazywa Nikki - powiedziałam z godnoscia, te schodzac ze stołka. - Nie pije
alkoholu. I nie zadaje sie z cudzymi chłopakami. A ty to sobie zapamietaj.
Odeszłam, a wokół mnie rozległy sie oklaski.
Znalazłam Lulu, która tanczyła z trzema innymi dziewczynami, te ubranymi w
najszykowniejsze ciuchy w tylu lat osiemdziesiatych. Zupełnie, jakby jeszcze przed naszym
wyjsciem z poddasza rozesłała w swiat jakas tajemna, zakodowana wiadomosc. No prosze,
jestem jedna z najpopularniejszych supermodelek swiata, a nadal nie wiem, jak dziewczyny to
robia. Znaczy, decyduja sie, w co sie ubrac.
- Lulu! - krzyknełam, eby mnie usłyszała przy tej niesamowicie głosnej muzyce. -
Jade do domu. Zostan, jesli masz ochote, ale po prostu chciałam, ebys wiedziała, e
wychodze.
Lulu przestała tanczyc i popatrzyła na mnie.
- Nie! - odkrzykneła, potrzasajac swoimi natapirowanymi lokami. - Nigdy nie
wychodzimy bez tej drugiej. Jesli ty idziesz, to ja te ide. Tylko powiem Justinowi.
- Nie trzeba! - zawołałam - Justin jest teraz... troche zły.
- Aha - Lulu od razu załapała o co chodzi. - Przystawiał sie do ciebie?
Wytrzeszczyłam na nia oczy.
- Wiedziałas?
Lulu wzruszyła ramionami.
- Jasne. Wiem, e Nikki ma problem z odmawianiem chłopakom, kiedy zaczynaja ja
całowac... I e chłopcy maja problem z tym, eby Nikki nie całowac. Ale sadziłam, e ten
pierwszy problem załatwiła wy miana dusz.
- No có , odmówiłam - powiedziałam. - A teraz jest wsciekły. Czułam sie idiotycznie,
stojac na tym parkiecie i prowadzac te rozmowe... Zwłaszcza e jakis facet, który miał na
sobie chyba z tone złotych łancuchów i bardzo luzne spodnie, spod których widac było prawie
cała bielizne, podszedł do mnie tanecznym krokiem i usmiechnał sie szeroko.
- Nie jestes czasem Nikki Howard? - spytał.
- Nie - odparłam i zwróciłam sie do Lulu: - Chcesz powiedziec, e cały czas
wiedziałas?
- Podejrzewałam. - Lulu znowu wzruszyła ramionami. - Ale, słuchaj, to nie tak, e
łaczy mnie z Justinem jakies wielkie uczucie. On po prostu daje mi naprawde fajne prezenty,
kiedy narozrabia z jakas inna. A odkad wróciłas z pokazów w Pary u, dawał mi ich całe
mnóstwo.
- Strasznie mi przykro - kajałam sie. I naprawde czułam sie fatalnie, chocia to nie ja
byłam winna, tylko Nikki.
A ja nie byłam Nikki. Przynajmniej nie wtedy, kiedy robiła te okropne rzeczy, które
zabolały Lulu.
- Oczywiscie, e jestes Nikki Howard - upierał sie Luzne Spodnie, wcia podrygujac
przy mnie. - Do cholery, dziewczyno! Jestes naprawde bardzo...
Kiedy zaczał ocierac sie miednica o moje udo, obróciłam sie i poło yłam dłon na jego
klatce piersiowej, a potem go popchnełam.
- Nie ma sprawy - rzuciła Lulu, przechodzac nad Luznymi Spodniami, który
rozciagnał sie jak długi na parkiecie. - Ty naprawiła nie potrafisz nic na to poradzic. Chyba
jestes nieodporna na całowanie. Tak czy inaczej, skoro wychodzimy, to chyba powinnysmy
znalezc Brandona. Kiedy widziałam go po raz ostatni... O, tam jest! - pokazała palcem. -
Widzisz? Niedobrze.
Brandon był w budce DJ - a i o cos sie z nim wykłócał.
- Pójde po niego - powiedziałam.
Gdy tam dotarłam, Brandon własnie mówił:
- Dlaczego nigdy nie chcesz puszczac moich piosenek, palancie?
Odpowiedz DJ - a była spokojna, ale brutalna:
- Bo sa beznadziejne.
Brandon wział zamach, jakby miał zamiar walnac go w twarz Rzuciłam sie naprzód,
złapałam go za ramie i oparłam sie na nim całym ciałem. Brandon zachwiał sie i razem ze
mna poleciał w tył.
- Co ty wyprawiasz? - spytał. Mówił niewyraznie, jakby był pijany. - Słyszałas, co ten
palant własnie powiedział? Przywale mu.
- Nie, nie przywalisz - odparłam. - Musimy ju jechac.
- Nie teraz - zaprotestował Brandon, próbujac sie ode mnie uwolnic. - Najpierw musze
zabic tego palanta.
- Nie - powiedziałam i wbiłam obcasy swoich szpilek w fugi wykładanej kaflami
posadzki, eby nie mógł ruszyc sie z miejsca. Musimy jechac. Limuzyna czeka...
- Zaraz do ciebie przyjde. Jak tylko zabije tego faceta - wymamrotał Brandon,
niepowstrzymanie prac do przodu.
Wiedziałam, e musze jakos odwrócic jego uwage, wiec podskoczyłam i jedna reka
wcia trzymajac Brandona za ramie, druga owinełam mu wokół szyi i pocałowałam go w
usta.
Miałam nadzieje, e Brandon nie jest na tyle oszołomiony alko holem, eby nie zda ył
mnie złapac - i nie pomyliłam sie. Tak bardzo sie zajał całowaniem ze mna, e zapomniał o
całej wrogosci wobec DJ - a. Całowanie sie jest naprawde fajne. Sama omal nie zapomniałam,
e robie to tylko po to, eby Brandonowi odechciało sie awanturowac...
...To znaczy do chwili, kiedy ktos stojacy w pobli u odchrzaknał, a ja oderwałam usta
od ust Brandona i zobaczyłam Gabriela Lune, który gapił sie na nas z nieco zdeprymowana
mina, sciskajac w reku jakis kompakt.
- Och! - Poczułam, e sie rumienie. Przecie trzymał mnie nad ziemia Brandon Stark,
chocia tym razem nie przerzucił mnie sobie przez ramie, jak wtedy, kiedy niósł mnie do
limuzyny w noc, gdy z Lulu mnie porwali. - Czesc.
- Czesc - odparł Gabriel. - Wszystko w porzadku?
- Tak - odparłam, silac sie na lekki ton. - Własnie wychodzimy. Brandon, mo esz ju
mnie postawic.
- Nie - mruknał Brandon, łypiac gniewnie na Gabriela. Najwidoczniej go poznał,
mimo e zdjecie nas dwojga na vespie było bardzo niewyrazne.
- On artuje - powiedziałam do Gabriela ze słodkim usmiechem. - Postaw mnie
wreszcie, Brandon.
- Nie - powtórzył.
Przymknełam oczy, modlac sie, eby miedzy Gabrielem a Brandonem nie doszło do
bójki.
Ale niepotrzebnie sie martwiłam. Bo przecie ja sie Gabrielowi wcale nie podobam w
taki sposób, zwłaszcza e uwa a Nikki Howard za cpunke na odwyku i tak dalej. Kiedy
otworzyłam oczy, nadal mi sie przygladał z ta sama zdeprymowana mina.
Lulu staneła za nim i zmarszczyła brwi.
- Bo e, czemu to tyle trwa? - spytała ostro. Wygladała jak rozwscieczony generał. -
Ludzie, samochód czeka. Ruszcie sie wreszcie!
Brandon posłusznie ruszył za nia, nadal niosac mnie na rekach. Nie wiedziałam, co
innego moge zrobic, wiec pomachałam Gabrielowi nad ramieniem Brandona. On te mi
pomachał - a potem chyba zrobiło mu sie głupio, bo kilka osób stojacych w pobli u zaczeło
wołac:
- O mój Bo e! To Nikki Howard!
Jedna czy dwie podbiegły z prosba o autograf, ale Brandon tylko warknał i szedł przed
siebie, nawet na moment nie przystajac.
Było mi troche głupio, e jestem wynoszona z najmodniejszego klubu na Manhattanie
o drugiej nad ranem przez chłopaka, z którym Nikki Howard raz chodzi, a raz zrywa. Ale gdy
natknelismy sie na chyba z tysiac paparazzich przed wejsciem do klubu, przy drzwiach
czekajacej limuzyny, zrobiło mi sie przyjemnie.
- Swietnie - powiedziałam, kiedy Brandon wrzucił mnie do samochodu, poprawiajac
spódnice, która podjechała mi na biodra. - Wiesz, jak to wygladało, prawda?
- A jak? - spytała Lulu niewyraznie, bo własnie pociagała usta błyszczykiem.
- Jakbym była zbyt pijana, eby sama isc i Brandon musiał mnie wyniesc.
- No i co z tego? - Lulu podziwiała swoje odbicie w wysadzanej kryształami
Swarovskiego puderniczce, która trzymała w dłoni - Troche za du o wypiłas i zapomniałas
sie. Masz amnezje, pamietasz? To idealna wymówka na ka da okazje. - Podniosła wzrok znad
lusterka. - Ach, nie... Jak mogłabys pamietac? Przecie masz amnezje.
Brandon, kompletnie pijany, osunał sie na mnie.
- U ciebie czy u mnie? - wybełkotał.
- O mój Bo e, złaz - jeknełam, odpychajac go. - Nie jade do ciebie ani ty nie jedziesz
do mnie. W ogóle mi sie nie podobasz Całowałam sie z toba tylko dlatego, ebys nie oberwał
od tego DJ - a W tym stanie nie nadajesz sie do adnej walki.
- Miła jestes - powiedział, nie ruszajac sie z miejsca, a nawet moszczac sie jeszcze
wygodniej. - O wiele milsza ni zanim walnełas sie w głowe i wymienili ci mózg. Kiedys
byłas taka wredna.. Pamietasz, Lulu? Nikki przez cały czas była taka wredna?
Lulu z trzaskiem zamkneła puderniczke i schowała błyszczyk, a potem przekrzywiła
głowe i przyjrzała mi sie z namysłem.
- Jest o wiele mniej złosliwa - przyznała. - To pewnie przez te zamiane dusz.
- Wszystko mi jedno przez co - powiedział Brandon, tulac sie do mojego brzucha. - Po
prostu ciesze sie, e wróciła. I e jest o wiele milsza.
Kilka sekund pózniej ju spał, cicho pochrapujac. Rzuciłam Lulu bezradne spojrzenie,
które mówiło: „I co mam teraz zrobic?”
- Po prostu go zepchniesz, kiedy dojedziemy - powiedziała i wzruszyła tymi swoimi
chudymi ramionkami. - Nie obudzi sie. Tom zabierze go na Charles Street. Jutro rano niczego
nie bedzie pamietał. Nigdy nie pamieta.
- Czesto mu sie to zdarza? - spytałam, zerkajac na przystojna twarz spiacego
Brandona.
Lulu spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Lubi imprezowac - stwierdziła.
Widziałam, e nie ma pojecia, o czym mówie, a poza tym te zaczynała przysypiac.
Zrozumiałam, e sama bede musiała dotrzec do sedna problemów Brandona.
Ale nie teraz. Teraz chciałam dotrzec wyłacznie do łó ka.
I zrobiłam to natychmiast po wejsciu na poddasze. Nastawiłam budzik Nikki na
siódma. Była trzecia, wiec zostały mi tylko cztery godziny snu, jesli chciałam dotrzec do
szkoły na czas.
No có , nikt nie twierdził, e łatwo pogodzic szkołe z kariera modelki pracujacej na
cały etat. Nie miałam pojecia, jak sobie z tym poradze.
Ale wiedziałam, e musze, jesli moje nowe ycie miało wygladac w miare normalnie.
ycie z ciałem Nikki Howard i mózgiem Emerson Watts. Na szczescie do tej pory
jedno z drugim dawało sie jakos pogodzic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz