czwartek, 5 lipca 2012
#13
Musisz zrozumiec - zaczał doktor Holcombe, siadajac za wielkim mahoniowym
biurkiem - e procedura, jaka zastosowalismy w twoim przypadku, była niezbedna, eby
uratowac ci ycie.
- Rozumiem - powiedziałam. - Watpie, eby zrobiono transplantacje mózgu bez
potrzeby. Ale nie rozumiem, dlaczego mnie spotkało to szczescie, e stałam sie pierwsza taka
pacjentka.
Doktor Holcombe odchrzaknał.
- No có ...
- Zaraz, zaraz... - Popatrzyłam na niego. - Wiec nie jestem pierwsza?
- Oczywiscie, e nie - powiedział i szeroko sie usmiechnał. - Najmłodsza, tak. Ale w
adnym razie nie pierwsza.
- Jak to? Zaledwie pare miesiecy temu ogladałam film dokumentalny o
transplantacjach mózgu. Mówili tam, e jeszcze adna sie nie udała w przypadku ludzi.
- Bo o adnej nie informowano publicznie - wyjasnił doktor Holcombe. - Biorcy sobie
tego nie yczyli. Wrecz odwrotnie...
- Biorcy? Wiec robiliscie to ju ... wiele razy?
- Och, tak - powiedział doktor Holcombe. - Z moim zespołem ju jakis czas temu
dopracowalismy te procedure do perfekcji. Wykonujemy ja od kilku lat. Jest niezwykle
kosztowna i nadal dosc rzadka. Trafiłas do nas z obra eniami, które we wszystkich
normalnych okolicznosciach spowodowałyby natychmiastowa smierc. To czysty zbieg
okolicznosci, e dawca odpowiedniego ciała pojawił sie w tym samym momencie, w którym
u ciebie doszło do zatrzymania fikcji serca.
- Dawca odpowiedniego ciała? - powtórzyłam. Byłam w szoku. Znaczy... Nikki
Howard? W głowie mi sie nie miesci, e własnie pan ja tak okreslił. Przecie Nikki... była
człowiekiem.
- Doktor Holcombe jest tego swiadomy, Em - wtraciła szybko mama. Ona i tata
siedzieli na skórzanych fotelach przed biurkiem doktora, a ja siedziałam miedzy nimi.
Doktor Higgins i pan Phillips, przedstawiciel prawny Stark Enterprises, usadowili sie
na pobliskiej kanapie. Kiedy zapytałam, tu ma z tym wszystkim wspólnego Stark Enterprises,
pan Phillips odparł:
- Znajdujesz sie pod opieka Instytutu Neurologii i Neurochirurga Starka, stanowiacego
oddział Szpitala Ogólnego, którego Stark Enterprises jest głównym donatorem. To jedyne
centrum medyczne na swiecie, gdzie wykonywane sa przeszczepy całego ciała. Stark
Enterprises nie nagłasnia istnienia Instytutu - ani swojego z nim zwiazku - poniewa nadal
istnieja pewne, hm, kontrowersje zwiazane z ta procedura.
- Chodzi panu o to, e chcac komus zrobic taki przeszczep, trzeba najpierw u kogos
innego stwierdzic smierc mózgu, eby mo na było zabrac ciało na u ytek biorcy?
- Nieco upraszczasz cała sprawe - odparł pan Phillips - ale... tak, mniej wiecej na tym
to polega.
- Emerson - zwrócił sie do mnie doktor Holcombe - Nikki Howard cierpiała na rzadka
wrodzona chorobe mózgu, z której nikt - a ju zwłaszcza ona sama - nie zdawał sobie sprawy.
Był to rodzaj tetniaka... swego rodzaju bomba zegarowa, która w ka dej chwili mogła
wybuchnac... I stało sie to akurat w momencie, w którym ty uległas powa nemu wypadkowi.
A e pod reka było mnóstwo personelu medycznego - Stark Megastore za yczył sobie, eby
oprócz zespołu pierwszej pomocy przez cały dzien wielkiego otwarcia była na miejscu
karetka, w razie gdyby protesty przybrały gwałtowny obrót - mogli zadziałac na tyle szybko,
by utrzymac i ja, i ciebie przy yciu w czasie transportu do naszego szpitala. Kiedy jednak
was przywieziono, okazało sie, e adna nie ma szansy na prze ycie... A przynajmniej,
samodzielnie.
- Własnie - wtracił tata. Oczy z jakiegos powodu mocno mu błyszczały. Zaszokowało
mnie, kiedy zauwa yłam, e to z powodu łez. Jeszcze nigdy nie widziałam, eby tata płakał.
No, mo e tylko w czasie szalonych remontów. - Gdy dotarlismy tu z twoja matka, byłas ju
podłaczona do aparatury podtrzymujacej ycie. Powiedzieli nam, e mamy sie z toba
po egnac.
- Ale potem pojawił sie doktor Holcombe - dodała mama z równie błyszczacymi
oczami - i cie przebadał. Powiedział nam, e istnieje pewien sposób, by cie utrzymac przy
yciu... Ale e to bardzo ryzykowne. I e moga sie pojawic pewne... komplikacje.
- Na przykład takie, e sie obudze w cudzym ciele? - spytałam.
- To prawda, e nie jestes ju ... No có , nie jestes ju soba, Em - przyznała mama. - A
przynajmniej zewnetrznie. Ale w srodku to nadal jestes ty. Własnie dlatego doktor Holcombe
i jego zespół uznali, e lepiej ci nie mówic, co sie stało. Ju i tak wystarczajaco du o
przeszłas. Potrzebowałas czasu... eby sie dostosowac...
- O Bo e. - Ukryłam twarz w dłoniach. Nie miesciło mi sie w głowie, e to wszystko
mnie spotkało.
I e najwyrazniej stoi za tym firma Stark Enterprises.
- Słuchajcie - powiedziałam, walczac ze łzami. Jak moi rodzice mogli sie na cos
podobnego zgodzic? Jak mogli na cos takiego pozwolic? - To nie w porzadku. Tak nie wolno.
To... to chore.
- Czy by, młoda damo - odparł doktor Holcombe poirytowanym głosem. - Co w tym
chorego? Co roku u tysiecy ludzi stwierdza sie smierc mózgowa, a tysiace innych doznaja
zbyt du ych obra en, eby dalej yc. Nie widze nic złego w darowaniu tym pacjentom szansy
na dalsze ycie. Poza tym - dodał ju spokojniej - naprawde nie sadze, ebys miała prawo sie
skar yc. Trafiłas na mój blok operacyjny straszliwie poraniona, a wyszłas z niego jako
supermodelka! Miliony dziewczyn oddałoby ycie - dosłownie! - eby znalezc sie na twoim
miejscu!
Wtedy do mnie dotarło, e chocia ten człowiek uratował mi ycie - wział w rece mój
mózg i umiescił go w innej głowie - to przecie mnie nie zna.
Kompletnie mnie nie zna.
- Ale nie miał pan na to mojej zgody - zaprotestowałam.
- Nie - przyznał pan Phillips. - Ale mielismy zgode twoich rodziców.
Spojrzałam oskar ycielsko na mame i tate. Oczy mamy błyszczały od łez.
- W przeciwnym razie umarłabys, kochanie - powiedziała. - Nie byłoby cie tu, gdyby
nie doktor Holcombe ze swoim zespołem.
Przez chwile tylko patrzyłam na nia w milczeniu. Mo e i miałam teraz serce Nikki
Howard, ale czułam w nim taki sam cie ar jak we własnym, kiedy cos mnie martwiło.
- Swietnie - powiedziałam, silac sie na spokój (co nie było łatwe, biorac pod uwage, e
głos Nikki Howard był piskliwy i dziecinny) - ale przecie całej tej sprawy przeszczepu
mózgów nie da sie utrzymac w tajemnicy... Ludzie cos skojarza, kiedy w poniedziałek wejde
do szkoły, wygladajac dokładnie jak Nikki Howard, ale nazywajac sie Emerson Watts.
Pan Phillips pokrecił głowa.
- To nie wchodzi w gre - oswiadczył spokojnie.
- Ale... - Przeniosłam wzrok na rodziców. Dlaczego mieli takie dziwne miny? Co sie
tutaj działo? - Przecie tak bedzie. Nie moge nie wrócic do szkoły.
- Emerson Watts nie wróci do szkoły - oswiadczył pan Phillips. - Bo Emerson Watts
ju nie istnieje.
- Jak to nie istnieje? Przecie siedze tu przed panem.
- Em - odezwał sie tata. - Posłuchaj...
Popatrzyłam na niego. Miał mine, której nie umiałam do konca rozszyfrowac.
Ale cos mi sie tu nie podobało. Mama, siedzaca obok niego, miała mniej wiecej taka
sarna mine. Lekko spanikowana i jednoczesnie troche błagalna. Oboje spojrzeli na pana
Phillipsa, a potem na mnie.
Dlaczego oni w ogóle na niego patrzyli?
- Kiedy przyjechalismy do szpitala - ciagnał tata - i doktor Holcombe powiedział nam
o przeszczepie, postawiono nam pewne... no có , pewne warunki. Musielismy je przyjac, bo
inaczej nie przeprowadziliby tej operacji.
Przeniosłam wzrok z taty na mame i z powrotem.
- Jakie warunki? - spytałam.
Pan Phillips wyciagnał plik papierów z swej aktówki i podał mi kilkanascie kartek z
wierzchu. Zobaczyłam, e sa pokryte drobnym drukiem i potwierdzone notarialnie, a u dołu
ka dej strony widnieja podpisy moich rodziców.
- Na przykład, zgodzili sie - powiedział pan Phillips - w przypadku zakonczenia
operacji sukcesem, e wywia esz sie ze wszystkich kontraktów i umów podpisanych przez
Nikki Howard.
- Co?! - Spojrzałam na rodziców, ale oboje wbili wzrok w dywan.
- Innymi słowy... - ciagnał pan Phillips - bedziesz wypełniała obowiazki Nikki
Howard jako Twarzy Starka. Jesli sie z nich nie wywia esz, spowoduje to obcia enie cie
pełnymi kosztami operacji i wywoła wszelkie inne konsekwencje prawne.
- Jak to - powiedziałam. Serce zaczeło mi walic jak oszalałe.
- Czy sugeruje pan to, o czym mysle?
- Nie wiem, o czym myslisz, moja droga - powiedział pan Phillips - ale jesli chodzi ci
o to, czy jesli nie wywia esz sie z zobowiazan Nikki Howard wobec Stark Enterprises, to twoi
rodzice beda winni szpitalowi dwa miliony dolarów, nie liczac kosztów sadowych i
odszkodowan, łacznie z kara wiezienia, gdyby złamane zostało zobowiazanie do dyskrecji - to
owszem, własnie takie beda konsekwencje.
Nie, to przecie niemo liwe. To musiała byc halucynacja. Wizyta Gabriela Luny
zdarzyła sie naprawde. Ale to nie mogło...
- Twoi rodzice zgodzili sie jeszcze na cos - dodał pan Phillips.
- Jeszcze na cos? - jeknełam.
- Zapewniam cie - wtracił doktor Holcombe - e to zwykła procedura. Wymagamy
tego od wszystkich pacjentów. Dla dobra Instytutu. Nie mo emy pozwolic, eby sie rozeszło,
co tu robimy, oczywiscie. Bo wiele osób - przywódcy religijni czy politycy - nie
zrozumiałoby, e w ten sposób ratujemy ludziom ycie. Gdyby nasi pacjenci wychodzili stad
z zupełnie nowymi ciałami i nadal twierdzili, e sa tymi samymi osobami, które tutaj weszły...
No có , tajemnica szybko przestałaby byc tajemnica. Dlatego wymagamy od wszystkich
pacjentów, eby pozwolili nam stwierdzic, e ich poprzednie wcielenie zmarło.
- Ale ja nie umarłam! - wykrzyknełam zszokowana.
- Zapewniam cie - odparł pan Phillips - e z punktu widzenia prawa owszem.
Wszystko sprowadza sie do to samosci. Gdzie tak naprawde umiejscowiona jest nasza
to samosc? W duszy czy w mózgu? A mo e w sercu? Mózg Nikki Howard ju nie
funkcjonuje, ale przecie jej serce nadal bije.
- Jej serce?
Poło yłam dłon na sercu, a własciwie poło yłam dłon Nikki Howard na sercu Nikki
Howard - i poczułam miarowe pulsowanie. Do tej pory głos własnego serca zawsze działał na
mnie uspokajajaco.
Ale teraz zabrzmiał... no có , obco.
- Serce Emerson Watts - ciagnał pan Phillips - przestało bic ponad miesiac temu. W jej
ciele ustały wszelkie funkcje motoryczne, a mózg został usuniety. Taka osoba, z prawnego
punktu widzenia, ustalonego decyzja sadu stanu Nowy Jork z roku tysiac dziewiecset
osiemdziesiatego czwartego, jest uznawana za zmarła. Natomiast osoba, której mózg yje, a
serce pracuje - w tym przypadku Nikki Howard - jest prawnie uznawana za ywa.
Nic z tego nie rozumiałam. Czy ten facet nie zdaje sobie sprawy, e jestem dopiero w
trzeciej licealnej? Wprawdzie robie same zajecia dla zaawansowanych, ale mimo wszystko.
- Co?! - zapytałam znowu.
- To - tłumaczył cierpliwie pan Phillips - e trzydziesci cztery dni temu Emerson
Watts umarła.
Nie spodobało mi sie to wyjasnienie.
- Wiec według prawa stanu Nowy Jork ja nie yje?
- Emerson Watts nie yje - poprawił mnie pan Philips.
- Ale to ja jestem Emerson Watts - achnełam sie.
- Doprawdy? - spytał z lekkim usmieszkiem.
Ten usmieszek przewa ył szale. Nagle zaczełam sie bac. Bardziej ni kiedykolwiek w
całym moim yciu... Nie wyłaczajac momentu, kiedy ten plazmowy ekran telewizyjny zaczał
spadac na stojaca pod nim moja siostre.
- Tak - odparłam stanowczo. - Dlaczego pan w ogóle o tym wspomniał? Zamierza mi
pan wmówic, e ja umarłam, a Nikki Howard nadal yje?
- Nic podobnego. Próbuje ci wytłumaczyc, e jestes Nikki Howard.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz