czwartek, 5 lipca 2012
#12
Mieszkałam na Manhattanie przez całe ycie.
Jadałam dim sum w Chinatown i pizze z chlebowego piecu w Małej Italii. Byłam na
szczycie Empire State Building, na Statue Wolnosci te wjechałam. Przesledziłam losy
swoich przodków do momentu, kiedy przybyli do tego kraju (z Anglii ze strony taty, z Wegier
ze strony mamy) przez Ellis Island, i całe godziny spedzałam, gubiac sie w Strand,
najwiekszym antykwariacie swiata.
Jadłam sniadanie u Tiffaniego (no có , bajgla pod sklepem, w czasie wycieczki
szkolnej do Muzeum Sztuki Współczesnej), a w galerii Fricka ogladałam obrazy Vermeera
(a trudno uwierzyc, e je mało wał bez pomocy komputera).
Jezdziłam podziemna kolejka na Coney Island, pływałam łódka po jeziorze w Central
Parku i jezdziłam na ły wach (chocia kiepsko) w Rockefeller Center. Byłam nawet w World
Trade Center, kiedy jeszcze był tam World Trade Center, a nie Strefa Zero.
Ale nigdy, nigdy nie jechałam Czwarta Aleja na skuterze z przystojnym chłopakiem.
I musze powiedziec, e taka jazda jest super. Bije na głowe moje pozostałe ulubione
sposoby przemieszczania sie: metro i spacer. Chocia od zimnego wiatru łzawiły mi oczy - a
Cosabella nie wydawała sie zachwycona tym, e tkwi wcisnieta miedzy mój brzuch i plecy
Gabriela - super było tak pomykac miedzy samochodami, wymijac gonców na rowerach i
prawie ignorowac czerwone swiatła...
...a ju najlepiej było czuc ciepło pleców Gabriela przez skóre jego kurtki i widziec,
jak usmiecha sie za ka dym razem, kiedy sie obracał, eby sprawdzic, czy u mnie wszystko w
porzadku.
I chocia usmiechał sie do Nikki Howard, a nie do mnie, to musiałam przyznac, e
mogłabym tak jezdzic na tylnym siodełku vespy Gabriela przez cały dzien. Po raz pierwszy
od czasu, kiedy obudziłam sie w szpitalu, poczułam sie naprawde fajnie.
Nie dlatego, e ktos wcisnał mój mózg w ciało Nikki Howard, tylko dlatego, e wcia
yłam i mogłam doswiadczyc tej jazdy vespa po Czwartej Alei za plecami przystojnego
faceta.
To mi uswiadomiło, e mam naprawde bardzo du o szczescia. Ktokolwiek to zrobił - i
jak umo liwił mi prze ycie czegos takiego... I za to czułam sie wdzieczna.
Przynajmniej czesciowo.
Bo ta afera z dziewczynkami, które chciały dostac mój autograf, poniewa myslały, e
jestem Nikki Howard, niespecjalnie mi sie podobała.
Niestety, do szpitala dojechalismy a za szybko. Dwadziescia przecznic to spory
kawałek, jesli sie idzie pieszo, ale naprawde za mały, je eli mknie sie ulica za plecami
przystojnego faceta na jasnozielonej vespie. Zaledwie kwadrans pózniej zatrzymalismy sie na
podziemnym parkingu pod Szpitalem Ogólnym na Manhattanie.
Zaczełam sie denerwowac na mysl o tym, co mnie czeka w srodku No bo, fakt,
zostałam porwana. Ale mogłam sie uwolnic ju znacznie wczesniej. Prawde mówiac, byłam
mocno wkurzona na rodziców za to, e mi nie powiedzieli o tej całej historii z Nikki Howard.
Co oni sobie wyobra ali?
Wiec odkładałam powrót do chwili, kiedy ju koniecznie musiałam.
A teraz, po tym, co powiedział Gabriel, czułam, e gdy wreszcie wróce, bede miała
kłopoty.
Kiedy wiec Gabriel nacisnał przycisk, eby dostac kwit parkingowy, powiedziałam:
- Nie musisz wje d ac ze mna na góre, mo esz po prostu mnie tu zostawic.
Nie chciałam, eby był swiadkiem awantury, która mogła sie rozpetac. No bo, chocia
podkochuje sie w Christopherze, a nie w Gabrielu Lunie, to głupio, eby jakis fajny facet
patrzył, jak dostaje mi sie od rodziców.
- Po tym, co zaszło pod twoim domem? - odparł. - Wykluczone. dopilnuje, ebys
dotarła tam bezpiecznie.
Poczułam, e sie rumienie.
- To, co tam zaszło... - wykrztusiłam. - To, co widziałes, z Justinem.... To nie było...
On po prostu pojawił sie tam dzis rano. Ja nie... - Chodziło mi o dziewczynki - wyjasnił
Gabriel. - Aha. - Cieszyłam sie, e kask zakrywa mój rumieniec. No ale i tak nie mogłam tego
tak zostawic. - On nie jest... Ja z nim nie chodze ani nic.
- Nie?
Zdałam sobie sprawe, e teraz to, co zobaczył na Centre Street, bedzie w jego oczach
wygladało jeszcze gorzej.
- Nie - brnełam dzielnie dalej. - Justin jest chłopakiem mojej współlokatorki. On
chyba... cos zle zrozumiał.
- Te mi sie tak wydaje - zgodził sie Gabriel.
O Bo e! Zdaje sie, e powinnam trzymac gebe na kłódke. Ale jakos nie mogłam sie
powstrzymac. Kiedy stanelismy na wolnym miejscu, a Gabriel wyłaczył silnik, zapytałam go:
- Skad wiedziałes, e skoro nie ma mnie w szpitalu, trzeba mnie poszukac w domu
Nik... To znaczy, u mnie?
- Zgadywałem - odparł Gabriel, biorac ode mnie kask, który ostro nie zdjełam. - Jak
widac, poszczesciło mi sie. Trudno miec do ciebie pretensje, e sie stad wyrwałas, skoro nie
pozwalali ci na adne odwiedziny. Ale naprawde ich wystraszyłas, uciekajac w ten sposób -
to znaczy, swoich rodziców. Bo to chyba byli twoi rodzice. Nie przedstawiono mnie im, ale
widziałem ich, kiedy rano wjechałem na twoje pietro, zanim mnie wyrzucili. Twoja mama
płakała.
Zagryzłam warge. Chocia mi sie nie podobał - nie w taki sposób - nie chciałam, eby
uwa ał mnie za dziewczyne, która uciekłaby ze szpitala i doprowadziła do płaczu swoja
mame, tak jak nie chciałam, eby myslał, e jestem dziewczyna, która spedziłaby cała noc
poza domem w towarzystwie takiego pacana jak Justin Bay...
Chciałam wyznac mu prawde. To znaczy o tym, co mnie spotkało. Czułam, e Gabriel
mnie zrozumie. Ka dy, kto potrafi tak spiewac. .. No có , potrafiłby zrozumiec, prawda?
Ale nie mogłam mu powiedziec. Bo skoro oni nie powiedzieli nawet mnie, nie wolno
mi było przyjmowac adnych odwiedzajacych poza najbli sza rodzina i ciagle wyrzucali z
mojego pietra innych ludzi - to wszystko musiało byc jakas tajemnica. Nie wiedziałam
dlaczego, ale miałam zamiar dotrzec do jej sedna.
Jeszcze dzis.
- Ja... - To było takie dziwne, nas dwoje na podziemnym parkingu. .. tym samym, na
którym ostatniej nocy gryzłam Brandona Starka, kiedy wpychał mnie do limuzyny. -
Naprawde mi miło, e sie o mnie troszczysz. Znaczy, biorac pod uwage, e prawie sie nie
znamy.
- No có - powiedział Gabriel. - Po tym, co zaszło tamtego dnia w Stark Megastore,
mam wra enie, e cie znam, przynajmniej troche.
Wszystkich nas niezle wystraszyłas. Naprawde... powinnas bardziej na siebie uwa ac,
Nikki.
Spojrzałam na niego, zdziwiona. O co mu chodziło?
- Jak to?
Zawahał sie, jakby nie był pewien, czy chce powiedziec to, co potem powiedział. No
bo wreszcie wział mnie za reke i spogladajac na mnie tymi intensywnie błekitnymi oczami,
powiedział;
- Jestes taka sliczna... I taka słodka. Nie powinnas sie truc alkoholem i narkotykami.
Oczy o mało nie wyskoczyły mi z orbit od wytrzeszczu.
- Co?! - wykrztusiłam, tym razem z niedowierzaniem.
- Wiem, e twoja rzeczniczka prasowa twierdzi, e trafiłas do szpitala z powodu
hipoglikemii i... Co to było? A tak. Wyczerpanie. Ale ja byłem tam tamtego dnia, pamietasz,
Nikki? I naprawde sie bałem, e z tego nie wyjdziesz. Le ałas kompletnie nieruchomo.
Myslałem; e umarłas.
Chyba nie zdołałabym nic powiedziec, nawet gdybym próbowała. Wiec Gabriel
uwa a, e Nikki Howard spedziła ten miesiac na odwyku?! Czy wszyscy tak mysla? O mój
Bo e, to takie enujace! Czułam, e ze wstydu zaczynaja mnie palic policzki...
Chocia z drugiej strony, co mnie obchodzi, co on sobie mysli o Nikki Howard?
Przecie to nie ma nic wspólnego ze mna ...
Zaraz, zaraz. Mo e jednak ma.
- Ale ja nie... - zaczełam. Gabriel tylko pokrecił głowa.
- Nie musisz sie przede mna usprawiedliwiac - powiedział głowom tak łagodnym, jak
dotyk jego palców. - Wiem, jak cie ko jest yc w swietle reflektorów i ciagle słuchac plotek
na swój temat. I ciesze sie, e otrzymujesz tak potrzebna pomoc..
- Ale...
- Teraz ju wszystko bedzie dobrze - ciagnał, prowadzac mnie w strone windy. - To
wspaniałe, e zdecydowałas sie wrócic do szpitala Twoi rodzice bardzo sie uciesza na twój
widok. Mo e mi nawet wybacza, e zakradłem sie na twoje pietro, gdzie nie powinno mnie
byc.
- Hm. - Wsiadłam z nim do windy, kiedy nadjechała. Byłam bardziej ogłupiała ni
kiedykolwiek. - Taa. Co do tego...
- Wiesz, e uswiadomienie sobie problemu to pierwszy krok do jego pokonania -
powiedział Gabriel i usmiechnał sie do mnie. Odwzajemniłam usmiech, bo nie zdołałam sie
powstrzymac.
Co okazało sie pomyłka, bo usmiech Nikki najwyrazniej działała na facetów jak jakis
kryptonit. Kompletnie ich parali ował. Gabriel miał taka mine, jakby całkiem zapomniał,
gdzie jestesmy. Drzwi windy zamkneły sie, a my stalismy w srodku przez jakas minute.
Gabriel gapił sie na mnie bez słowa.
Kurcze. Niezreczna sytuacja.
- Nie wiem, na które pietro jedziemy - powiedziałam, eby rozładowac napiecie.
- Och. - Gabriel drgnał, a potem puscił moja reke i nacisnał guzik czwartego pietra. -
Przepraszam.
Zanim zdołałam wymyslic jakas odpowiedz - cos w rodzaju: „Nie biore ani nigdy nie
brałam narkotyków” - drzwi windy rozsuneły sie. Za nimi stał postawny ochroniarz, który
powiedział:
- Przepraszam panstwa. Wstep na to pietro jest... - Oczy mu sie rozszerzyły, kiedy
lepiej mi sie przyjrzał. - To pani! - zawołał.
- Owszem - przyznałam. Policzki nadal mi płoneły. Narkotyki! Alkohol! - Czy moi
rodzice sa w pobli u?
Za moment mama z tata rzucili sie na mnie z tymi swoimi „Gdzies ty była?” i „My tu
umieramy ze zmartwienia”, jednoczesnie sciskajac mnie i ochrzaniajac. Doktor Holcombe
krecił sie koło nas, nerwowo ogryzajac koncówki oprawek okularów. Doktor Higgins -
lekarka, która czesała sie w kok - stała obok niego. Ale teraz włosy miała rozpuszczone i
potargane, tak jakby nie zda yła sie uczesac; zapewne dlatego, e zniknełam i wszyscy sie
tym martwili.
Wiedziałam, e trudno mi bedzie wytłumaczyc to znikniecie, bo nie chciałam donosic
na Lulu i Brandona, którzy uwa ali, e robia to, co powinni.
Ale z drugiej strony musiałam odpowiedziec na pytania rodziców.
Gabriel Luna rozwiazał problem, oswiadczajac:
- Znalazłem ja w jej domu.
Doktor Holcombe zało ył okulary na nos i spytał:
- Przepraszam, ale kim jest ten młody człowiek?
Wtedy zza rogu wyszła Frida, ze zwieszona głowa i smetna mina. Kiedy usłyszała
głos doktora Holcombe'a, podniosła wzrok, zobaczyła mnie i usmiechneła sie od ucha do
ucha...
A potem jej spojrzenie padło na Gabriela i a sapneła.
- Gabriel Luna! - zawołała.
- Gabriel Luna? - szepnał tata do mamy. - Ten, który był tu niedawno i dopytywał sie
o Nikki Howard.
- To jego widziałam przy jej łó ku - powiedziała doktor Higgins. To on przyniósł te
ró e!
Spojrzenie, jakie rzuciła mi Frida, mogłoby produkowac mro ona kawe.
- On ci przyniósł ró e? - sykneła.
- Przyniósł ró e Nikki Howard - sprostowałam ja. Bo wyraznie widziałam, dokad to
wszystko zmierza.
- Zaraz... Gabriel Luna z wielkiego otwarcia Stark Megastore? spytała mama.
- Tak - potwierdził Gabriel, wyciagajac prawa reke. - Bardzo przepraszam, e nie
przedstawiłem sie wczesniej, ale byli panstwo zajeci wyrzucaniem mnie stad. Bardzo mi miło
panstwa poznac.
Mama, wyraznie oszołomiona, uscisneła dłon Gabriela i mrukneła:
- Te bardzo mi miło.
A tata, gdy tylko skonczyła, sciskajac dłon Gabriela, spytał:
- Gdzie sie podziewałes z moja córka?
- Gabriel własnie mnie przywiózł - wyjasniłam. - To długa historia, ale wyszłam stad
niezupełnie sama i... No có , on mnie w pewnym sensie wybawił z opresji.
Gabriel rzucił mi usmiech w podziekowaniu. Który odwzajemniłam. Chocia
najwyrazniej uwa ał Nikki Howard za cpunke, doszłam do wniosku, e nale y mu sie troche
wdziecznosci.
W takim razie - powiedział doktor Holcombe z udawana serdecznoscia. - Mamy panu
za co dziekowac, panie, hm, Luna.
- To nic takiego - odparł Gabriel. - Naprawde. Ale moim zdaniem. ..
Doktor Holcombe nie był zainteresowany opinia Gabriela.
- Frida! - przerwał mu. - Mo e zabierzesz pana Lune do kafeterii i kupicie sobie cos
do jedzenia, a ja porozmawiam chwile z twoja siostra i rodzicami. Dobrze?
Zanim Gabriel zdołał cokolwiek powiedziec, Frida przestała sztyletowac mnie
wzrokiem i zaczeła wpatrywac sie w niego rozkochanymi oczami. Jej zrenice zamieniły sie w
małe serduszka, jak w komiksach.
- Jasne - mrukneła głebokim głosem, jakiego jeszcze nigdy u niej nie słyszałam.
Wzieła Gabriela pod ramie i zaczeła gruchac - Chodz ze mna. Poka e ci droge.
Miałam ochote jej przywalic za takie durne zachowanie. Dlaczego moja siostra zawsze
musi sie zachowywac jak - za przeproszeniem, ale to prawda - pudernica?
Chocia teraz, kiedy ju wiem, jak to jest, kiedy człowieka pocałuja, nie powinnam sie
na nia za to gniewac.
- No có ... dobrze. - Gabriel obejrzał sie z na mnie i dodał: To do zobaczenia pózniej...
- Czesc. - Pomachałam mu reka.
Nie zda yłam powiedziec ani słowa wiecej, bo Frida wciagneła go za róg i zniknał mi
z oczu. Mogłam sie spodziewac, e na zawsze.
Ale miałam na głowie o wiele wa niejsze sprawy ni kompletnie bezsensowna słabosc
mojej młodszej siostry do brytyjskiego piosenkarza. Mama własnie zajrzała mi pod połe
akietu i wykrzykneła:
- O mój Bo e. Czy ty tam masz psa?
- To pies Nikki Howard - wyjasniłam.
- A skad, na litosc boska - spytał tata - masz psa Nikki Howard?
- No có - odparłam. - Wszystko zaczeło sie wtedy, kiedy sie ocknełam i
zrozumiałam, e ktos wsadził mój mózg w jej ciało.
Doktor Holcombe z bardzo niewyrazna mina otworzył drzwi najbli szego gabinetu i
gestem zaprosił nas do srodka.
- Wchodzcie. Siadajcie. Musimy porozmawiac.
- Otó to - powiedziałam, idac za nim z wysoko uniesiona głowa (mo e powinnam
dodac: głowa Nikki Howard). - Musimy porozmawiac.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz