czwartek, 5 lipca 2012
#15
Wiadomosc dla mediów została wypuszczona po południu.
Nie mogłam zajrzec do Internetu, eby ja przeczytac, bo nadal nie miałam komputera
(Chocia , biorac pod uwage rodzaj komputera, jakim dysponowała Nikki, niewielka strata),
ale widziałam to na pasku z wiadomosciami w CNN, a potem usłyszałam w wieczornym
dzienniku.
Zanim sie połapałam, historia trafiła jako główny temat do wszystkich show.
Okazało sie, e Kelly, rzeczniczka prasowa Nikki, gdy chodziło o jej najbardziej
popularna klientke, od razu ruszała do boju.
- Swiat mody odetchnał z ulga dzis wieczorem, kiedy przedstawiciele Nikki Howard
wydali oswiadczenie dla prasy - mówił prezenter Entertainment Tonight, podczas gdy na
ekranie pojawiały sie zdjecia Nikki - zapewniajac jej fanów, e nastoletnia supermodelka w
tym tygodniu wraca do pracy po miesiecznej nieobecnosci na wybiegach. Wszyscy niepokoili
sie komunikatami, e Nikki boryka sie z wyczerpaniem i hipoglikemia, które doprowadziły
do jej słynnego upadku na wielkim otwarciu Stark Megastore miesiac temu, w wyniku
którego doznała wstrzasu mózgu i dosc powa nej amnezji...
Przy nastepnym zdjeciu, jakie sie ukazało na ekranie, o mało nie zakrztusiłam sie
groszkiem wasabi z paczki, która przeszmuglowała na góre Frida i z której teraz sobie
podjadałam (taa, wiem, kiedys nienawidziłam wasabi, ale teraz je uwielbiam; doktor
Holcombe twierdzi, e to normalne, e pacjenci zauwa aja upodobania całkiem inne od tych,
jakie mieli w swoich poprzednich ciałach).
Była to dosc nieostra fotografia przedstawiajaca mnie (to znaczy Nikki Howard) na
zielonej vespie Gabriela Luny. Oboje spogladalismy w obiektyw z zaniepokojonymi minami -
chocia nie przypominam sobie nikogo, kto by tego dnia robił nam zdjecie.
Zaniepokojone miny były, rzecz jasna, zwiazane z tym, e goniło nas stadko
rozjuszonych czwartoklasistek.
Ale wygladało to tak, jakbysmy martwili sie tym, e ktos nas razem sfotografuje. Fakt,
który dziennikarze nader skwapliwie podkreslili.
- Byc mo e amnezja to wymówka - ciagnał prezenter - która posłu y sie Nikki wobec
swojego raz aktualnego, a raz byłego chłopaka, Brandona Starka, eby wytłumaczyc to
zdjecie zrobione wczoraj, kiedy modelka wybrała sie na przyjemna przeja d ke motorem
nale acym do popularnego brytyjskiego piosenkarza Gabriela Luny. Para poznała sie na tym
samym otwarciu Stark Megastore w SoHo, na którym Nikki zemdlała i doznała urazu głowy,
a jedna z młodych fanek Luny została zabita w trakcie zamieszania wywołanego przez
protestujacych członków FWSN.
Z przera eniem czekałam, a poka a moje zdjecie - zdjecie dawnej mnie.
Ale powinnam była sie domyslic, e tego nie zrobia. To w koncu adna wiadomosc...
Po co opowiadac o dziewczynie, która zabił spadajacy telewizor, skoro mo na pokazywac
zdjecia Nikki Howard na czerwonym dywanie, w sukience rozcietej z przodu a po pepek?
- Przedstawiciele zarówno Howard, jak i Luny nie chcieli komentowac tego zdjecia.
Ale mo e Nikki zdoła wmówic Brandonowi, e po prostu „zapomniała”, e ju ma chłopaka...
O mój Bo e. To niesamowite. Ledwie łapałam oddech. Ale ta historia jeszcze sie nie
skonczyła.
- Zało yciel i dyrektor zarzadzajacy Stark Enterprises, Robert Stark, wydał
oswiadczenie - kontynuował reporter - w którym yczy Nikki Howard, znanej jako Twarz
Starka, szybkiego powrotu do zdrowia.
Kamera pokazała starsza i pomarszczona wersje twarzy Brandona Starka - jego ojca,
który powiedział do mikrofonu: - Mamy serdeczna prosbe do mediów, aby w czasie, kiedy
Nikki bedzie dochodziła do zdrowia, nie zakłócac jej prywatnosci, której tak bardzo
potrzebuje. Przynajmniej przez kilka najbli szych tygodni Nikki bedzie spedzała w swietle
reflektorów nieco mniej czasu. Wspomniała nawet, e rozwa a powrót do szkoły sredniej -
usmiechnał sie, a dziennikarze zaczeli chichotac, jakby sam pomysł, e Nikki Howard bedzie
próbowała zrobic mature, był najsmieszniejsza rzecza pod słoncem. Decyzje te my,
przedstawiciele Stark Enterprises, w pełni popieramy.
Co? Ja wcale tego nie mówiłam temu Robertowi Starkowi. Nawet faceta nie
widziałam na oczy. No super. Mój własny szef - szef Nikki, w ka dym razie - uwa a, e ona
jest za głupia, eby poradzic sobie w liceum. Fajnie. Dzieki za wsparcie. Pewnie tak mysli
dlatego, e czytał jej maile.
- Ale wybryki takie jak ten - zakonczył reporter, a na ekranie znów błysneło moje
zdjecie z Gabrielem na skuterze - moga sprawic. e pilna uczennica Nikki Howard doczeka
sie zawieszenia w prawach ucznia!
A potem przeszedł do komentowania skandalu rozwodowego jakiejs słynnej pary.
Osłupiałam. W głowie mi sie nie miesciło, e któras z tych małych dziewczynek
zda yła pstryknac zdjecie mnie i Gabrielowi... A potem je sprzedała! Czy własnie takie ycie
czeka mnie od tej pory? Pogonie ze strony paparazzi, moje najniewinniejsze działania
rozkładane na czynniki pierwsze przez brukowce?
Z takim skupieniem gapiłam sie w ekran, e nawet nie zauwa yłam osoby, która
weszła do mojego pokoju.
- Nikki? - Oczy spogladajace na mnie znad maseczki chirurgicznej były wielkie... i to
nie tylko dlatego, e zostały obwiedzione czarnym eyelinerem.
Lulu Collins znów sie zakradła na moje pietro. Tym razem wzbogaciła swoje
przebranie o lekarska podkładke na dokumenty.
Rany. Mózg sie lasuje.
No có , była pózna pora, wiec wiekszosc personelu - wsród nich mój tata, na którego
wypadła kolej dy urowania przy moim łó ku - zebrała sie w saloniku, gdzie ogladali jakis
mecz. Nawet nie wiedziałam, jaki, bo mnie takie rzeczy nie obchodza.
Lulu bez trudu przemkneła obok ochroniarzy rozstawionych przy wejsciach.
Zwłaszcza w tym przebraniu.
- Czesc, Lulu - powiedziałam z niejakim przygnebieniem.
- Pamietasz mnie? - Opusciła maseczke, a na jej twarzy pojawił sie szeroki usmiech. -
Och, Nikki... Kiedy powiedzieli, e masz amnezje, wiedziałam, e kłamia.
- Nie - odparłam szybko. - Przepraszam, Lulu, ale ja naprawde. .. No wiesz, pamietam
cie z tego ostatnio. Z tego porwania.
- Jestes pewna? - spytała, a jej szczupłe ramiona zgarbiły sie.
- No bo wiesz... obejrzałam telewizje i pomyslałam sobie, e, rozumiesz, wróciłas do
własnego ciała. e sie zamieniłyscie, ty i ta Em. No bo wskoczyłas na skuter tego faceta... To
cos, co zrobiłaby Nikki. Brandon sie wscieka.
- Brandon? Wscieka sie? Na mnie?
- No jasne - potwierdziła, podchodzac i siadajac na brzegu łó ka. - Znaczy, nie wiem,
dlaczego sobie ubzdurał, e on mo e całe noce tanczyc, z kim ma ochote, a tobie nie wolno
przejechac sie na skuterze jakiegos innego faceta. To jest totalna, no, jak to sie nazywa...
- Podwójna moralnosc? - podsunełam.
- Tak, chyba tak. No w ka dym razie, kiedy zobaczyłam to zdjecie, totalnie sie
ucieszyłam, bo pomyslałam, e mo e wróciłas. Znaczy, e Nikki wróciła. Prawdziwa Nikki.
Cosabella te znikneła, wiec pomyslałam, e mo e zajrzałas do domu i ja zabrałas...
- Cosabella jest ze mna. - Odsunełam kołdre, pokazujac puchaty kłebuszek. -
Przepraszam cie, ale wczoraj rano u ciebie w domu strasznie płakała i... no có , nie miałam
serca jej zostawic.
- Okej - powiedziała Lulu słabym głosem. - Wszystko w porzadku, naprawde. Cosy za
toba teskniła. To znaczy za Nikki. To znaczy. .. O Bo e, ju sama nie wiem, co to znaczy.
Wiec z tym facetem na skuterze to pewnie byłas ty? A nie... prawdziwa Nikki?
- Taa - przyznałam. - To byłam ja. Słuchaj, Lulu, co do tej całej zamiany ciał...
- Tak? - Lulu mówiła z trudem. Czy by płakała?
Ale nie miałam czasu przejmowac sie jej łzami. W ka dej chwili mój tata albo któras z
pielegniarek, albo, co gorsza, doktor Holcombe mogli wejsc i zobaczyc, z kim rozmawiam.
I jakos nie wydawało mi sie, e zbytnio sie uciesza. Cała ta ich gadanina o
odszkodowaniach - no có , wygladało na to, e Stark Enterprises smiertelnie powa nie
traktuje utrzymanie tego wszystkiego w sekrecie. A ja nie chciałam narobic Lulu kłopotów.
Mimo e chyba spadła z ksie yca, była naprawde słodka.
- Nie było adnej zamiany ciał - zaprzeczyłam. - Okazuje sie, e ja... hm... uderzyłam
sie w głowe. I teraz mam amnezje. Dlatego cie nie pamietałam. Ani Brandona.
Lulu wpatrywała sie we mnie oczyma otwartymi tak szeroko jak oczy laleczek
Precious Moment, a potem wykrztusiła przez łzy:
- Zalewasz.
- Nie - powiedziałam. - Tak własnie było. Te wszystkie rzeczy, które mówili w
telewizji, to prawda.
- Nie wierze ci - odparła. - Ani telewizji. Wiem, e teraz Kelly wszedzie to powtarza.
Ale to nieprawda.
- Lulu - powiedziałam z rozpacza. Musiałam ja jakos przekonac. Nie mogłam
ryzykowac, e rodzicom ka a spłacic dwa miliony dolarów. Albo e beda musieli ogłosic
bankructwo, bo przecie nie maja dwóch milionów. - To prawda. Dlaczego mi nie wierzysz?
- Bo nawet gdyby Nikki miała amnezje - wyjasniła Lulu - nigdy by nie zrobiła czegos
takiego z paznokciami.
Złapała mnie za reke.
Spojrzałam tam, gdzie ona, i zobaczyłam, o co jej chodziło W czasie tego spotkania z
doktorem Holcombe i panem Phillipsem ogryzłam wszystkie swoje starannie pomalowane
tipsy, a koncówki zrobiły sie postrzepione... Zupełnie jak moje własne paznokcie kiedys.
- Nikki nigdy, przenigdy nie zrobiłaby niczego, co by mogło zaszkodzic jej ciału albo
sprawiło, e zbrzydnie - ciagneła Lulu, wy raznie przekonana, e ma swieta racje. - Nie wiem,
kim tak w sumie jestes, ale na pewno nie jestes Nikki. Wiec nawet nie próbuj wcisnac mi tego
kitu z amnezja. Mo e ze wszystkimi innymi to przejdzie, ale ja byłam najlepsza przyjaciółka
Nikki. Wiem o niej wszystko. I jestem pewna, e tego nigdy, przenigdy by nie zrobiła.
Gapiłam sie na jej ponuro zacisniete usteczka. Lulu nie wiedziała wszystkiego o
swojej rzekomo „najlepszej” przyjaciółce. Nie wiedziała na przykład, e jej najlepsza
przyjaciółka puszczała sie za jej plecami z jej chłopakiem, Justinem.
Ale nie miałam zamiaru jej o tym mówic. Nawet po moim - do słownie - trupie.
Jesli jednak ktokolwiek zasługiwał na szczerosc, to własnie Lulu - na taka szczerosc,
na jaka mogłam sobie pozwolic, nie raniac jednoczesnie jej uczuc.
- No dobra, Lulu - powiedziałam. - Masz racje. Nie jestem Nikki Howard. Prawde
mówiac, lekarze wło yli mózg Emerson Watts w ciało Nikki Howard. A mnie nie wolno
nikomu o tym mówic, bo inaczej moi rodzice beda musieli zwrócic Stark Enterprises dwa
miliony dolarów - których nie maja - za te cała operacje. Stark Enterprises zapłaciło za nia,
eby utrzymac przy yciu swoja super modelke po tym, jak Nikki pekł tetniak tamtego dnia
na otwarciu Stark Megastore.
Lulu wytrzeszczyła na mnie oczy. Zamrugała raz, drugi, a potem wybuchneła
smiechem.
- Tak, jasne! Niezły dowcip.
Ja te patrzyłam na nia i mrugałam oczami.
- Wiem, e to brzmi jak scenariusz kiepskiego filmu - powiedziałam - ale oni
uruchamiaja teraz te nowa linie kosmetyków i ubran Nikki Howard i chyba zainwestowali w
to kupe kasy, i chca, ebym udawała, e nia jestem, eby mogli dalej...
- Akurat! - przerwała mi Lulu. O mało nie spadła z łó ka, tak sie smiała. - Mam
uwierzyc, e wybrali na jej miejsce kogos takiego jak ty, kto o niczym nie ma pojecia! -
Popatrzyła na mnie. - Nie obraz sie ani nic. Na pewno jestes bardzo miła. Ale Nikki wykonuje
naprawde cie ka prace. No bo czy ty masz w ogóle jakies doswiadczenie w modelingu?
Próbowałam nie parsknac smiechem. Z tego, no wiecie, e „Nikki wykonuje naprawde
cie ka prace”.
- Nie - odparłam sucho. - Ale uwa am, e sobie z tym poradze.
- No jasne - powiedziała Lulu, zasmiewajac sie jeszcze głosniej. Czy ty w ogóle wiesz,
co to jest czub Manolo?
- No có - westchnełam, myslac o tych wszystkich numerach „CosmoGIRL!”, które
Frida rozrzucała po domu. - Manolo to taki hut, prawda?
Lulu pisneła radosnie.
- O Bo e! - zawołała. - W głowie sie nie miesci. Ale bedzie ubaw! Nikki peknie ze
smiechu, kiedy sie o tym dowie. Wiesz, e nie przetrwasz tam ani minuty, prawda?
- No có - odparłam nieco ura ona. - Własnie po to wymyslili te historyjke z amnezja.
Jesli cos schrzanie, bede mogła wszystko zwalic na nia. A co to jest czub Manolo?
Lulu zignorowała pytanie.
- O kurcze, ale bedzie ubaw - powtórzyła. - Nie moge sie doczekac, a powiem
Brandonowi...
- Nie! - krzyknełam, wyciagajac reke i łapiac ja za cieniutki nadgarstek. - Lulu, nie
mo esz. Tłumaczyłam ci. To sekret. Ja wróce i z toba zamieszkam - na miejsce Nikki. Nadal
bedziemy współlokatorkami, to znaczy, nie z pokoju, tylko poddasza, czy jak tam chcesz. Ale
serio, nie mo esz nikomu powiedziec, bo moi rodzice beda mieli straszne kłopoty.
Popatrzyła na mnie i nagle spowa niała.
- Okej - zgodziła sie łagodnie. - Okej, Nik, czy jak tam masz na imie. Posłuchaj... -
Wymachiwała nad podłoga, malenkimi stópkami w szpilkach na dziesieciocentymetrowych
obcasach. - Chcesz, ebym zadzwoniła do Bliss? Bo totalnie mogłabym ci zamówic wizyte
manikiurzystki i zrobienie ekspresowych poprawek.
- Nie - odparłam. - Nie trzeba. Posłuchaj, Lulu. Kiedy byłam u ciebie, u nas, w domu,
zauwa yłam cos w komputerze Nikki.
Z miejsca zaczeła sie nudzic. Przygladała sie skórkom przy swoich paznokciach.
- Tak? Co?
- Ktos szpieguje poczte Nikki - wyjasniłam. - Sprawdza wszystko, co ona napisze albo
gdzie zajrzy. W realnym czasie, zdalnie, na odległosc. Czy masz jakies pojecie, kto to mo e
byc?
- Nie - odpowiedziała Lulu. - To nowy komputer. Pan Stark jej go dał. Mnie te taki
dał. Oba sa ró owe.
- Tak, wiem, e sa ró owe. Wiec tobie pan Stark te taki dał?
- Yhm. To najnowsze modele Stark Enterprises. Cos takiego. Lulu wydmuchała balon
z gumy do ucia, a potem z wprawa wciagneła go do srodka. - Ale o co chodzi z tym
szpiegowaniem poczty Nikki?
W tym momencie do pokoju weszła pielegniarka, trzymajac moja karte.
- Ee... dzien dobry - odezwała sie na widok Lulu. - Znamy sie?
- Raczej nie - odparła Lulu, zeskakujac z łó ka i zerkajac z wa na mina na swoja
(kradziona) podkładke na dokumenty. - Wie pani, jestem na obchodzie.
Pielegniarka, która nie zaliczała sie do idiotek - a mo e po prostu wiedziała, e
wiekszosc personelu nosi klapki Crocs, nie szpilki - zmru yła oczy.
- Przepraszam - powiedziała - ale chciałabym zobaczyc twoja przepustke na to pietro?
- Ups, pager mi piszczy. Musze znikac, pa.
Lulu wypadła z pokoju, a pielegniarka rzuciła sie za nia z krzykiem:
- Zaraz! Stój!
Naprawde mam nadzieje, e Lulu zda yła uciec.
Dziwne to wszystko. Gdyby miesiac temu ktos mnie spytał, co sadze o Lulu Collins,
odpowiedziałabym, e to kolejna płytka celebrytka z obsesja na punkcie ciuchów i imprez.
I nadal tak o niej myslałam.
Ale... chyba zaczynałam ja lubic.
Wiec jak to swiadczy o mnie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz