czwartek, 5 lipca 2012

#9


Ale nie miałam nic przeciwko, bo to nie była para SZTSS w maseczkach
chirurgicznych. Tym razem napastnik miał dwadziescia centymetrów wzrostu i waył
zaledwie kilogram. Gdy zobaczył, e wychodze z sypialni Nikki Howard, rzucił sie prosto na
mnie, jak kosmata biała rakieta z róowym jezyczkiem.
- Przepraszam! - zawołała Lulu z kuchni. - Musiałam ja zamknac w swoim pokoju i
dopiero przed chwila przypomniałam sobie, eby ja wypuscic. Boe, popatrz, jak ona sie
cieszy na twój widok! Nawet jesli nie pamietasz nas, to musisz pamietac Cosabelle. Przecie
nazwałas ja po swojej ulubionej linii bielizny!
Tyle e ja nie mam adnej ulubionej linii bielizny. No moe poza Hanes.
Ale nawet jesli ja nie znałam Cosabelli, Cosabella znała mnie. Gdy tylko znów
usiadłam na miekkiej białej sofie, z której wstałam pare minut wczesniej, wskoczyła na nia i
merdajac kikutkiem ogonka wspieła sie na tylnych łapkach, eby wylizac mi twarz.
A mnie to zupełnie nie przeszkadzało. Naprawde. Bo po szoku, jaki przeyłam, lizanie
po twarzy było w sumie całkiem miłe.
- Dobra - powiedział Brandon, siadajac na kanapie naprzeciwko mnie. Mine miał
zmartwiona. Niestety nie dlatego, jak sie szybko zorientowałam, e kombinował jak mnie
nakłonic, ebym znów sie z nim pocałowała. - Czas skonczyc te wygłupy. Kto ci to zrobił,
Nikki? Al - Kaida?
- Chyba zwariowałes! - zawołała Lulu z kuchni.
- Dlaczego? - Brandon pokrecił głowa. - Skoro chca zniszczyc nasza wolnosc, to
czemu nie mieliby zaatakowac Twarzy Starka, jednej z najbardziej uwielbianych modelek
Ameryki?
- Al - Kaida nie wie, jak przyprawiac ludzi o amnezje - oswiadczyła Lulu zza
kuchennej wysepki z blatem z czarnego marmuru. - Tylko scjentolodzy dysponuja
technologia, która to potrafi.
Brandon popatrzył na mnie ze smiertelna powaga.
- Czy to byli scjentolodzy? - zapytał.
- Najpierw - powiedziałam i uniosłam rece, eby pomasowac sobie skronie (to znaczy,
skronie Nikki Howard, które teraz naleały do mnie) musimy sobie cos wyjasnic. Wiem, e
wygladam jak Nikki Howard. Wiem, e mam głos Nikki Howard. Zdaje sobie teraz z tego
sprawe. Jestem na poddaszu Nikki Howard i mam na sobie jej ubranie, a jej pies lie mnie po
twarzy. Ale ja nie jestem Nikki Howard! Rozumiesz?
- Rozumiem - odparł Brandon. - Ale... przecie jestes.
- Nie jestem - upierałam sie. - Posłuchaj. Nie mam pojecia co sie dzieje, tak samo jak
wy dwoje. Ale mówie serio, nie jestem Nikki.
- Jak to? - zapytała Lulu. Wyszła zza kuchennej wysepki... I zobaczyłam, e niesie
jedzenie. Mnóstwo jedzenia.
A to jedzenie cudownie pachniało.
Co przecie było bez sensu, bo kiedy zobaczyłam, co to za jedzenie (Lulu postawiła je
na białym marmurowym blacie stolika do kawy przede mna), przekonałam sie, e nie ma tam
nic dobrego. Tylko smaony strzepiel - którego powinnam nie lubic, skoro to ryba; zupa
wygladała jak podgrzane japonskie miso, sadzac po pływajacych w niej kawałkach tofu i
wodorostów, ja nie znosze tofu, co dopiero mówic o wodorostach. No i do tego filianka
zielonej herbaty.
Totalnie nie cierpie zielonej herbaty.
Ale najwyrazniej Nikki ja lubiła, bo zanim sie połapałam, piłam herbate wielkimi
łykami. A pózniej zabrałam sie za strzepiela i zupe.
I to było najsmaczniejsze jedzenie, jakie kiedykolwiek jadłam.
Lulu i Brandon patrzyli, jak sie napycham, a w pewnej chwili Lulu powiedziała:
- Zawsze uwielbiałas pieczonego strzepiela z Nobu.
To wystarczyło, ebym odłoyła widelec. Chocia prawda wygladała tak, e rybe ju
własciwie zdayłam zjesc. I z zupa te prawie sie uporałam.
- Dajcie spokój - oznajmiłam. - Przecie ja nie jestem Nikki Howard. I z poczatku
nawet nie wiedziałam, kim wy jestescie. Znam wasze twarze z czasopism i tak dalej, ale... Nic
o was nie wiem.
Brandon westchnał i zerknał na Lulu.
- Odepchneła mnie, kiedy ja pocałowałem - wyznał. Lulu rzuciła mi zaszokowane
spojrzenie.
- Nikki! Jak mogłas?!
Poczułam, e sie rumienie po sama linie włosów. Gdyby tylko wiedzieli, e
odpychanie go to była ostatnia rzecz, na jaka miałam ochote...
- Przecie własnie to usiłuje wam wytłumaczyc! - ryknełam. Nie jestem Nikki
Howard! Jestem Emerson Watts, serio.
- Rozumiem, Nikki - powiedziała Lulu, kładac mi dłon na ramieniu współczujacym
gestem. - Dlatego zorganizowalismy te interwencje. ebys wreszcie sobie przypomniała, kim
naprawde jestes Popatrz. - Nachyliła sie i wyciagneła czarne portfolio spod kanapy.
Otworzyła je na pierwszej stronie, gdzie było wydarte zdjecie Nikki Howard,
podskakujacej na trampolinie w bufiastej balowej sukni.
- To z twoich pierwszych zdjec dla Stark Enterprises, kiedy dopiero zaczynałas.
Pamietasz? Rebecca dopiero co przywiozła cie do Nowego Jorku. Pamietasz Rebecke? Twoja
agentke? - Popatrzyłam na nia w osłupieniu, wiec próbowała mi pomóc: - Na pewno
pamietasz, jak podpisałas kontrakt z Fordem. Powiedzieli, e jeszcze nigdy nie mieli tak
profesjonalnej pietnastolatki. e jestes o wiele dojrzalsza ni wiekszosc ich dwudziestoletnich
modelek.
- Nie jestem Nikki Howard - powtórzyłam. - Jestem Emerson Watts...
- Emerson Watts. - Brandon zmarszczył brwi. Koncentrował sie... Co wyraznie nie
przychodziło mu łatwo. - Emerson Watts Dlaczego to nazwisko brzmi znajomo?
- Nie zbijaj jej z tropu - powiedziała do niego Lulu i odwróciła strone portfolio. -
Patrz, Nikki. Popatrz tylko na to. To z twojego pierwszego pokazu dla Chanel. Pamietasz,
siedziałam w pierwszym rzedzie? Po pokazie zapytałam cie, czy w tych sandałach na
szpilkach bola stopy, a ty mi powiedziałas, e bola jak cho...
Emerson Watts - powtórzył Brandon z taka mina, jakby cos go bolało. Pewnie to od
nadmiaru koncentracji. - Ju gdzies słyszałem to nazwisko...
- Nie zwracaj na niego uwagi - powiedziała Lulu i obróciła kolejna strone. - Jest po
prostu zmeczony. Cała noc przetanczył w Cave. O, spójrz! To twoja pierwsza rozkładówka
dla Victoria's Secret!
Gapiłam sie na wszystkie te zdjecia, tulac do siebie Cosabelle (wcale nie wykazywała
ochoty, eby zejsc mi z kolan. Co w ogóle mi nie przeszkadzało. Wrecz przeciwnie. Podobało
mi sie, e czuje to jej bijace małe serduszko. W tym stworzeniu, które najwyrazniej mnie
uwielbiało, było cos niosacego otuche. I niewane, e tak naprawde suczka uwielbiała Nikki
Howard).
Na fotografiach rozpoznawałam ciało, które dopiero co ogladałam w lustrze łazienki.
Na opracowanym komputerowo zdjeciu w bieliznie wygladało jeszcze bardziej idealnie ni w
lustrze.
Zdziwiło mnie, e aby wywołac wspomnienia, Lulu Collins pokazuje mi portfolio, a
nie jakis rodzinny album.
Ale biorac pod uwage sytuacje - e jestem zwykła licealistka z trzeciej klasy,
uwieziona w ciele jednej z najsławniejszych super - modelek - moe to nie było takie dziwne.
W tych okolicznosciach, próba przypomnienia mi, kim naprawde jestem, przez pokazywanie
zdjec mnie samej w nabijanym brylantami staniku nie wydawała sie najgorsza strategia.
- A to - rzuciła Lulu, obracajac kolejna strone - twoja pierwsza reklama tej nowej linii
ubran! Widzisz, jak ładnie tu wyszłas? Oczy masz w tym samym kolorze, co te szafiry... I to
wcale nie jest Photo Shop. Naprawde masz oczy w tym kolorze...
- Ju wiem! - zawołał nagle Brandon, czym wystraszył nas obie i Cosabelle, która
nerwowo poderwała łepek z moich kolan. - Emerson Watts! To ta dziewczyna, na która spadł
ekran plazmowy w czasie wielkiego otwarcia nowego sklepu mojego taty w SoHo.
Wytrzeszczyłam oczy. Słowa „ekran plazmowy” wywołały cos głeboko ukrytego w
mojej podswiadomosci. Jak przez mgłe wróciło do mnie wspomnienie dnia, kiedy z
Christopherem wzielismy Fride na wielkie otwarcie Stark Megastore... Najpierw wróciło
waska struka... Potem zalało mnie fala.
- Tak! - zawołałam i klasnełam w dłonie, co troche przestraszyło Cosabelle. - Tak! To
byłam ja! Emerson Watts! Byłam tam tamtego dnia!
- Ja te! - pisneła Lulu, a jej ciemne oczy otworzyły sie szeroko. - O mój Boe! To
było takie okropne! Nikki, teraz pamietasz? Zemdlałas!
- Nie jestem Nikki - przypomniałam jej. - Jestem Emerson Watts. To na mnie spadł
ekran.
- I wiesz, Nikki, straciłas przytomnosc - ciagneła Lulu, kompletnie mnie ignorujac. - A
ten cały Gabriel Luna podbiegł i, nu wiesz, złapał cie w ramiona, ale nie mógł cie docucic.
Nikt nie mógł. A potem pojawili sie medycy, i... - Lulu obróciła głowe i spojrzała na mnie
oskarycielsko. - I wtedy widziałam cie po raz ostatni! Kelly powiedziała, e zdiagnozowali u
ciebie hipoglikemie i e wziełas troche wolnego, eby dojsc do siebie. Ale ja wiedziałam, e
to nieprawda. No bo przecie nigdy nic mi nie mówiłas, e masz hipoglikemie. A poza tym,
to wykluczone, ebys gdzies znikneła nie mówiac mi, dokad jedziesz. No i na pewno nie
zostawiłabys Cosy samej.
Popatrzyłam na psine na moich kolanach. Nie. Nikt by nie zostawił jej samej.
Nie, gdyby miał jakis wybór.
- I niemoliwe, ebys nie zadzwoniła do mnie - wtracił Brandon.
Zerknełam na niego, zobaczyłam, e spoglada na mnie w taki sposób, w jaki... no có,
aden facet jeszcze na mnie nie patrzył. Pomijajac moe Gabriela Lune wtedy w szpitalu.
Ale - uswiadomiłam sobie - to wcale nie na mnie Gabriel Luna patrzył w taki sposób.
Patrzył na Nikki Howard, która podobno trzymał w ramionach po tym, jak zemdlała na
wielkim otwarciu Stark Megastore, a potem odwiedzał w szpitalu.
Oczywiscie! Jak mogłam byc taka głupia? Jak mogłam w ogóle pomyslec, e Gabriel
Luna przyniósł mi kwiaty? Te kwiaty nie były dla mnie.
To były kwiaty dla Nikki Howard.
Boe. Ale człowiek potrafi byc naiwny. Który facet zauwayłby taka dziewczyne jak
ja - zwyczajna dziewczyne - skoro w pobliu kreciła sie taka laska jak Nikki Howard? Nawet
Christopher nie mógł od niej oderwac oczu, a on nie leci na kada ładna buzie. No bo zawsze
wysmiewał sie z Whitney i reszty ywych Trupów w LAT.
Jednak tamtego dnia jego spojrzenie niemal sie przykleiło do klatki piersiowej Nikki
Howard.
A teraz ta klatka piersiowa miała byc moja... Przynajmniej, w dajacej sie przewidziec
przyszłosci.
Co to znaczyło? Zwłaszcza dla mojego zwiazku z Christopherem?
Na sama mysl a mnie scisneło w tej nowej klatce piersiowej.
A potem cos sobie przypomniałam: Christopher na wielkim otwarciu Stark Megastore
powiedział, e wygladałam fajnie. Jeszcze wtedy, gdy wcia byłam soba, Em Watts. Czy
uznałby, e jako Nikki Howard te wygladam fajnie?
Jakos w to watpiłam.
- No i zaczełam cie szukac - ciagneła Lulu. - Najpierw we wszystkich miejscach, gdzie
mogłabys pojechac, eby uciec przed tym wszystkim... Bali, Mystique, Eleuthera... Ale nie
trafiłam na aden slad. Nie znalazłam adnego nazwiska, pod którymi zwykle sie meldujesz w
hotelach...
- I wtedy poprosiła o pomoc mnie - wtracił Brandon. - Pogadałem z ojcem. Bo jesli
ktos mógł wiedziec, gdzie jestes, to własnie on. Ale był jakos dziwnie tajemniczy.
- Własnie - potwierdziła Lulu. - Powiedział Brandonowi, e nic ci nie jest, ale musisz
sobie pare rzeczy przemyslec. Od razu wiedziałam, e to totalna bzdura. Bo przecie nie
zabrałabys sie za przemysliwanie rónych rzeczy, nie proszac mnie najpierw o pomoc.
Zawsze ci pomagałam w takich sytuacjach. Pamietasz, jak Henry zrobił ci pasemka w
odcieniu café - au - lait? Wiec pomyslałam, e moe cie umiescili w jakiejs klinice
odwykowej - tak dla wypoczynku, bo przecie wiem, e nie trafiłabys tam przez narkotyki,
nigdy bys nie naraała zdrowia przez cpanie - eby media nie mogły cie odszukac...
- ...ale w adnej nie byłas zarejestrowana, wiec zakradłem sie do biura taty - podjał
Brandon. - Przejrzałem jego papiery i znalazłem twoja teczke, i okazało sie, e jestes w
szpitalu na Manhattanie, przy Szesnastej...
- Przez cały czas byłas dosłownie na sasiedniej ulicy! - zawołała Lulu. - Poszłam na
zwiady, bo Brandon...
Brandon zrobił zawstydzona mine.
- Bałem sie, e nie ucieszysz sie na mój widok. Ze wzgledu na Mishe, rozumiesz.
Naprawde, myslałem, e jestes na mnie wsciekła i dlatego nie dzwoniłas, A z Misha to, no
wiesz, ona ciagle do mnie wydzwania, bo chce nagrac płyte, a sama rozumiesz, e teraz
produkuje..
- Ale kiedy mnie nie rozpoznałas - ciagneła Lulu, rzuciwszy Brandonowi gniewne
spojrzenie - zrozumiałam, e cie dopadli.
Cieko było ogarnac to nie do konca klarowne wyjasnienie ostatnich zdarzen z ich
punktu widzenia od chwili, w której jeszcze pamietałam, e byłam soba - w dniu wielkiego
otwarcia Stark Megastore - do chwili obecnej.
Ale jedno było ewidentne. Tamtego dnia musiało sie zdarzyc cos bardzo, bardzo
dziwnego.
- Czekaj! - zawołała Lulu. - Ju rozumiem. Popatrzylismy na nia z Brandonem.
- Co rozumiesz? - spytałam.
- Dlaczego wygladasz jak Nikki - wyjasniła - ale wydaje ci sie, e jestes ta Emerson
Watts. Boe, to takie oczywiste! Doszło do zamiany ciał! Jak w tym filmie Zakrecony piatek!
Tym razem to ja wytrzeszczyłam oczy.
- No có, Lulu - zaczełam. To dramat, e takie dziewczyny jak moja siostra uwielbiaja
takie osoby jak Lulu. Fakt, jest ładna i bogata. I byc moe ma dobre intencje. Ale rozumu ma
tyle co mał. - Nie istnieje cos takiego jak zamiana ciał - poinformowałam ja.
- Oczywiscie, e istnieje! - zawołała. - Przecie nie robiliby na ten temat tylu filmów,
gdyby nie istniała?
Jak miałam wytłumaczyc fizyke kwantowa - a co dopiero biologie - dziewczynie,
która przerwała szkołe w trzeciej gimnazjalnej, jesli nie wczesniej?
- To, co opisujesz... nigdy sie nie zdarza. Jasne?
- Ale masz jakies inne wyjasnienie? - spytała. - Kiedy ta dziewczyna została uderzona
przez spadajacy ekran, a ty - to znaczy Nikki - zemdlałas, wymieniłyscie sie ciałami. Teraz
wystarczy, e znajdziemy te cała Emerson Watts - w której tkwi uwieziona Nikki - i bedziecie
mogły sie zamienic i znów normalnie yc.
Brandon zmarszczył brwi.
- Ale...
- adnych ale - stwierdziła Lulu kategorycznie. - To własnie tak działa. Moe dlatego,
e straciłyscie przytomnosc jednoczesnie, zamieniłyscie sie umysłami. Teraz bedziemy
musieli was obie uderzyc w głowe, eby to sie powtórzyło. Ale ostronie, eby nie doszło do
trwałych uszkodzen. No i ebys sie nie posiniaczyła, bo niedługo bedziesz miała wiosenne
pokazy w Mediolanie...
- Nie moemy - oznajmił Brandon, zanim cos powiedziałam.
- Jak to, nie moemy? - spytała Lulu ostro. - Czemu zawsze musisz byc takim
pesymista? To pewnie dlatego, e tyle czasu spedzasz z Misha, a ona jest zdołowana, bo z jej
ostatniego pilota nie powstał serial...
- Nie jestem pesymista - odparł Brandon. - Rzecz w tym, e nie mona wywołac
zamiany ciał.
- Dlaczego? - rzuciła Lulu gniewnie. Ale, e jest taka drobniutka sliczna, trudno było
jej gniew traktowac powanie. Zupełnie, jakby sie obserwowało warczaca chihuahua. - Jesli
bedzie nam potrzebny jakis duchowy przewodnik, to ja moge poprosic Yoshiego z moich
lekcji jogi. On jest bardzo uduchowiony.
- Nie o to chodzi - powiedział Brandon. Miał strasznie zaenowana mine. - Chodzi o
to, e... Kiedy przegladałem papiery taty, szukajac informacji o Nikki, cos zauwayłem. Cos
na temat tej Emerson Watts.
Nachyliłam sie w jego strone - nie bez trudu, bo kanapa była tak miekka, e człowieka
niemal unieruchamiała.
- Co takiego? - spytałam.
- No có - odparł Brandon z wahaniem. - Według tego raportu, który dostał tata -
kiedy ten ekran spadł na Emerson Watts, ona... to znaczy ty... zgineła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz