czwartek, 5 lipca 2012

#17


Ale nie udało mi sie. To znaczy powiedziec panu Starkowi tego, co chciałam. A
przynajmniej nie od razu.
To dlatego, e w tej samej chwili, w której wyszłam z windy w Biurze Zarzadu Stark
Enterprises, rzuciła sie na mnie chmara fryzjerów, makija ystów i asystentek do spraw
garderoby. Kelly wyrwała mi Cosabelle, zapewniajac, e zajmie sie nia w czasie sesji. A
potem zabrano mnie do oporzadzenia.
Najpierw nie rozumiałam, co sie dzieje. Jacys kompletnie obcy ludzie podchodzili do
mnie, a jeden facet ciagnał mnie za włosy i mówił:
- Kotku, ale co sie stało? Zabrakło pianki do włosów na całym Manhattanie?
Jakas kobieta co chwila zagladała mi w twarz i mówiła:
- A wiec teraz podoba nam sie taki naturalny look, tak?
Inna kobieta złapała mnie za reke - a wszystko to sie działo, kiedy ciagneli mnie
jakims korytarzem - i stwierdziła:
- Tak, jest tak zle, jak mówiła Kelly. Dawac mi tu elektryczny pilnik!
Elektryczny pilnik? I czy uwagi o piance do włosów i o naturalnym looku miały byc
złosliwe?
Owszem. Wkrótce Norman beształ mnie za brak dbałosci o włosy („Wiec
przewracamy sie i rozbijamy sobie główke, i nagle zapominamy co to jest maseczka
regenerujaca?”), a Denise za pielegnacje cery („Co sie stało z tym peelingiem złuszczajacym,
który ci dałam w zeszłym miesiacu? Masz go u ywac, jesli chcesz, eby faktycznie działał!”),
no i, rzecz jasna, Doreen za obgryzanie paznokci („Nie! Na miłosc boska, nie! Dlaczego to
zrobiłas? Dlaczego, dlaczego, dlaczego?”). A kiedy Norman od włosów pociagnał mnie za nie
troche za mocno i wyrwało mi sie głosne: „Auc!”, a on powiedział: „No prosze, malenstwo
zrobiło sobie kuku?”, z jakims takim udawanym współczuciem, burknełam: „No, w sumie to
tak”, i złapałam go za reke, i przesunełam nia wzdłu mojej wypukłej blizny u podstawy
czaszki.
No i Norman zrobił sie bardzo cichutki... i o wiele łagodniejszy. Nie wiem, czy
powiedział cos reszcie - ale pewnie tak zrobił - bo le przestali mi dokuczac. I zaczeli
wyjasniac, co robia. Na przykład la pani od makija u - Denise - powiedziała mi, jakie to
wa ne, eby myc twarz co rano i co wieczór, i u ywac łagodnego srodka sciagajacego, eby
naprawde pozbyc sie brudu. No i e jesli skóra sie łuszczy, to trzeba ja nawil yc kremem...
Którego, oczywiscie, w swoim poprzednim yciu nigdy nie stosowałam, bo moja skóra sie nie
łuszczyła, tylko miałam wypryski przy cerze tłustej.
Ale najwyrazniej teraz mam sucha.
Potem Norman mi powiedział, e chyba nie powinnam myc włosów codziennie, e
łatwiej bedzie je układac i czesac, jesli je zaczne myc tylko dwa albo trzy razy w tygodniu. I
dał mi jakis puder, którym miałam posypywac włosy co rano, a potem je rozczesywac, eby
nie wygladały na przetłuszczone.
Doreen od manikiuru na ka dy z moich paznokci nało yła jakas paste, która szybko
zastygała w tipsy, a potem opiłowała je na krótko, pomalowała czarnym lakierem i
powiedziała:
- Spróbuj je obgryzac. No? Smiało.
Wcisnełam paznokiec do ust i o mało nie złamałam sobie na nim zeba.
- Ju nigdy ich nie obgryziesz - oznajmiła - o ile bedziesz nosic te tipsy. Przychodz do
mnie co dwa tygodnie, to bede uzupełniała ubytki w miare wzrostu.
Potem wpuszczono mi krople do oczu, eby zlikwidowac zaczerwienienie (i zostałam
łagodnie zganiona za to, e płakałam), a cały zespół próbował sobie przypomniec o rzeczach,
o których trzeba mi powiedziec, w razie gdybym o nich nie pamietała, na przykład e mam
zbyt wra liwa skóre, eby sie depilowac woskiem (jakby akurat cos takiego mi groziło), wiec
niechciane owłosienie powinnam golic (łacznie z okolicami bikini, o których wypowiedział
sie Norman: „Pamietaj, e za ka dym razem masz u ywac zupełnie nowej golarki”, co było
okropnie enujace, ale i szalenie przydatne, wziawszy pod uwage, co mi powiedziała w
samochodzie Kelly o tym numerze pisma z kostiumami), i e przetworzone jedzenie dra ni
oładek i powoduje zgage (jakbym nie zauwa yła), i e (co ciekawsze) ja i Brandon totalnie
sie przed moim wypadkiem rozstalismy, bo miałam dosyc tego, e on ciagle za moimi
plecami podrywał Mishe (im szczescie powiedzieli mi to, kiedy nie było go w pobli u).
Chyba nie wiedzieli, e za plecami Brandona Nikki podrywa chłopaka swojej współlokatorki
(i dzieki Bogu!).
Wszystko to sprawiało, e czas leciał bardzo szybko, a ja prawic nie zauwa yłam, e
mi podkrecono rzesy, włosy przejechano prostownica, a paznokcie u nóg pomalowano na
czarno, eby pasowały do tych u rak, i rozjasniono włoski na przedramionach (serio).
- Dobra, to teraz do garderoby - powiedzieli wreszcie i zostałam wysłana do (ledwo
co) odgrodzonej zasłonka czesci pomieszczenia, gdzie trzy drobniutkie dziewczyny, ka da
chyba ze trzydziesci centymetrów ni sza ode mnie, rozebrały mnie (nawet nie zapytały!) i
kazały mi przymierzac ró ne rzeczy... Rzeczy, których nawet nie umiałam na siebie wło yc,
wiec dobrze, e tam jednak były i mogły mi pomóc.
Za ka dym razem patrzyły, jak wygladam, a jedna z nich robiła zdjecie polaroidem i
wybiegała za zasłonke, a potem wracała i mówiła, czy tak, czy nie. Wreszcie zdecydowali sie
na przezroczysta biała sukienke, wycieta tak mocno, e ledwie trzymała sie na ramionach, i na
srebrne szpilki, i zostałam poprowadzona po długim puszystym dywanie, mijajac mnóstwo
modnie ubranych ludzi, którzy gapili sie na mnie - w wiekszosci w góre, taka byłam w tych
szpilkach wysoka - a paru z nich powiedziało do mnie: „Czesc, Nikki”. Próbowałam
odpowiadac na powitania, ale ile razy to robiłam, reagowali osłupiałymi spojrzeniami. Zdaje
sie, e Nikki była znana z tego, e w czasie sesji zdjeciowej jest niespecjalnie przyjacielska.
I w sumie zrozumiałam, dlaczego, biorac pod uwage, jak ja ludzie wtedy rozstawiali
po katach.
Na koniec zaprowadzili mnie pod drzwi z napisem ze srebrnych liter: „Robert Stark,
Dyrektor Zarzadzajacy”. Otworzyli je i znalazłam sie w biurze pana Starka.
Panował tam totalny chaos przez te sesje zdjeciowa. Na dywanie le ały krzy ujace sie
kable elektryczne i wszedzie porozstawiano takie wielkie reflektory, które mocno swieciły i
grzały Po pokoju kreciło sie mnóstwo chudych facecików w czarnych koszulach i d insach i
dziewczyn uczesanych w kucyki, trzymajacych w rekach kawe latte, a siegajace do sufitu od
podłogi okna, z których musiał sie roztaczac widok na cały Manhattan, pozasłaniano wielkimi
płachtami czarnego materiału.
W samym srodku tego wszystkiego stało wielkie mahoniowe biurko, za którym
siedział Robert Stark w białej koszuli rozpietej pod szyja tak, e widac było mnóstwo
siwiejacych włosów. Obok niego stał jego syn, te w rozpietej białej koszuli, tyle e on miał
klatke piersiowa kompletnie bezwłosa. Obaj byli opaleni (jak wiedziałam od Denise,
samoopalaczem, którym mnie te cała wysmarowała - naprawde cała... najwyrazniej w
modelingu nie ma miejsca na wstydliwosc) i przystojni w tych swiatłach reflektorów. Ale
Robert Stark miał zniecierpliwiona mine, natomiast jego syn wygladał na znudzonego.
Ju zbierałam sie w sobie, eby podejsc, przedstawic sie i zapylac, czy moglibysmy
zamienic słówko na osobnosci - bo mo e kiedy pan Stark mnie pozna i przekona sie, jaka
jestem, zmieni zdanie w sprawie zmuszania moich rodziców do zwrotu dwóch milionów
dolarów, jesli Nikki nie wywia e sie ze swoich zobowiazan wobec firmy... No i poprosic,
eby mi wyjasnił, dlaczego podarował Nikki komputer, w którym zainstalowano
oprogramowanie sledzace uderzenia w klawiature.
Ale kiedy tylko zrobiłam krok w strone pana Starka, ktos złapał mnie za reke i zgniótł
w serdecznym uscisku.
- Tu jestes! - zawołała jakas kobieta donosnym głosem, pasujacym do tego uscisku. -
O mój Bo e, strasznie dawno cie nie widziałam! Chciałam cie odwiedzic w szpitalu, ale tam
maja te idiotyczne obostrzenia co do wizyt tylko dla członków rodziny! Tłumaczyłam im, e
przecie jestem twoja agentka, a to prawie rodzina, ale to nic nie dało. No, niech na ciebie
popatrze.
Ciemnowłosa kobieta w srednim wieku, chuda jak patyk, w kremowym kostiumie ze
spódnica, odsuneła mnie na odległosc ramienia i przyjrzała mi sie od stóp do głów.
- Sliczna jak zawsze - stwierdziła, kiedy zakonczyła ogledziny. Nie mogłabys byc
ładniejsza. Och, ale ty przecie nie masz zielonego pojecia, kim jestem, prawda? Naprawde
mocno uderzyłas sie w te głowe!
- Hm - mruknełam, zerkajac nad jej ramieniem na Roberta Starka, który własnie
skar ył sie komus na spinki do mankietów swojej smokingowej koszuli, bo najwyrazniej cały
czas mu sie rozpinały.
- Jestes moja agentka, Rebecka?
- Dokładnie, dokładnie! - Znów mnie usciskała. - Rebecca Lowell! Dzieki Bogu, e
nic ci nie jest. Gdyby cokolwiek ci sie stało. .. No, nie wiem, co bym w ogóle zrobiła!
- Pojechałabys na ten parking dla przyczep samochodowych w Ozarks i poszukała
kogos innego, komu mo na by zapewnic sławe - wtracił sie jakis facet w skórzanych
spodniach, z waskim jak ołówek wasikiem.
- Cicho siedz - zgromiła go Rebecca, a do mnie powiedziała:
- Wiem, e to wszystko cie bardzo przytłacza. Ale zawsze miałas wrodzony talent,
wiec na pewno błyskawicznie znów sie wdro ysz. A skoro mówimy o wrodzonym talencie...
Co ty na to „SI”? Och, Nikki, kiedy o tym usłyszałam, serce mi... No có , myslałam, e sie
rozpłacze!
- Odsun sie od gwiazdy, Rebecco - powiedział Cienki Wasik.
- Jestesmy ju w komplecie, wiec mo emy zabierac sie do roboty.
- Och, Raoul, przepraszam - westchneła Rebecca, nadal trzymajac mnie w uscisku -
ale ile razy pomysle, e otarła sie o smierc...
Zastanawiałam sie, jak by zareagowała, gdybym jej powiedziała, e jej klientka
naprawde umarła. Tyle e nie według prawa obowiazujacego w stanie Nowy Jork.
- No có , zajme sie nia teraz, Bec. - Raoul wział mnie pod ramie i dodał: - Ju sie
poznalismy, ale widze, e mnie nie pamietasz. Co jest druzgoczacym ciosem, po którym
niepredko sie podniose. No, wskakuj na biurko, eby Pete mógł sprawdzic oswietlenie...
Posłusznie wlazłam na wielkie mahoniowe biurko - sprawdziwszy przedtem, czy moja
sukienka zasłania wszystko, co trzeba. Niestety nie zasłaniała. Własciwie to widac mi było
sutki...
- Nie przejmuj sie - powiedział Raoul, który najwyrazniej zauwa ył to, co starałam sie
zrobic dyskretnie. - Wszyscy ju je widzielismy. A teraz na czworaki i piety w góre. Norman!
- Norman podskoczył, eby poprawic mi włosy, a ja pozwalałam Raoulowi ustawic sie w
jakiejs koszmarnie niewygodnej - wrecz bolesnej - pozycji na tym biurku. - Tak, teraz lepiej.
Dobra, panowie, prosze na miejsca.
Nie widziałam, co sie dzieje za moimi plecami, bo usiłowałam utrzymac te
niewygodna poze. Ale zdaje sie, e pan Stark i jego syn staneli, gdzie trzeba, bo Raoul
powiedział:
- Dobrze, zrobimy pare polaroidem.
No có , pomyslałam, kiedy fotografka, Gwen, zaczeła pstrykac zdjecia. Nie jest tak
zle. Dlaczego Lulu tak sie smiała, kiedy powiedziałam, e modeling to nic trudnego? To nie
jest jakos specjalnie skomplikowane. Tyle e szyja mnie troche bolała. I tusz dostał mi sie do
oka. I...
- Nikki - powiedział Raoul - czy mo esz spróbowac nie wygladac tak, jakby cie cos
bolało? Wiem, e cie boli, kotku, ale nie mysl o tym. Mysl o samych przyjemnych rzeczach,
dobrze? Przyjemne rzeczy, przyjemna mina...
Z przera eniem zdałam sobie sprawe, e na twarzy mam jakis grymas. Natychmiast
usmiechnełam sie od ucha do ucha.
- No, ale bez przesady - zawołał Raoul. - To nie zdjecie portretowe w Sears. Nie
napinaj ust. Powinny byc wilgotne... Denise, czy jej usta moga byc bardziej wilgotne?
Dobrze. Dobrze. I jeszcze troche...
A potem Raoul i cała reszta staneli wokół Gwen, eby obejrzec wywołujace sie
polaroidy. Chciałam usiasc, bo pomyslałam, e to dobry moment, eby porozmawiac z panem
Starkiem...
- Nikki, kochanie! - zawołała słodko Rebecca gdzies spoza kregu jasnego swiatła
rzucanego przez reflektory. - A dokad ty sie wybierasz?
- Przebrac sie w normalne ciuchy - odparłam.
- Sesja sie nie skonczyła - rzucił Brandon zza moich pleców. Nawet sie jeszcze nie
zaczeła.
- Ale... - Popatrzyłam na dziesiatki polaroidów rzuconych na podłoge.
- Zdjecia próbne - powiedział Brandon. - Co, zawiało ci głowe w czasie przeja d ki
skuterem tego pacana?
Zje yłam sie.
- Gabriel Luna to bardzo pracowity kompozytor i autor tekstów, a nie jakis pacan... W
przeciwienstwie do paru innych, których mogłabym wymienic.
- Tylko bez takich - achnał sie. - Jesli chcesz wiedziec, mam w tej chwili na
warsztacie kilka albumów... Nie wspominajac o tym, e nagrywam własny.
Taa, chciałam powiedziec, za pieniadze taty. Ale nie powiedział łam, bo jego tata stał
tu obok. Sprawdzał wprawdzie maile na swoim - niewyprodukowanym przez firme Stark -
blackberry, no ale minio wszystko mógł usłyszec, co mówimy.
Wiedzac to, co wiedziałam o komputerze Nikki, byłam pewna, e słuchał.
- Nie kłóccie sie, dzieci - zawołała Rebecca z ciemnosci gdzies za biurkiem. - A Raoul
powie ci, Nikki, kiedy bedziesz mogła odpoczac.
Zaczełam rozumiec, czemu Lulu smiała sie ze mnie, kiedy powiedziałam, e modeling
to łatwizna.
W tym nie ma nic łatwego.
Chyba e człowiek uwa a, e to łatwe, wygladac słodko i myslec o przyjemnych
rzeczach, wykrecajac ciało w najbardziej niewygodnej pozie z mo liwych i jednoczesnie nie
rozmazac sobie makija u ani nie pozwolic, eby sutek znalazł sie na wierzchu, i nosic buty na
dwunastocentymetrowych obcasach, i usiłowac nie zauwa ac, jak niesamowicie seksowny
jest twój własny były facet.
Pozwólcie, e wam powiem, e to wcale łatwe nie jest.
Zwłaszcza kiedy człowiek robi to po raz pierwszy, a na dodatek w cudzym ciele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz